Afirmuj swoje szczęście!

Ja Agata zasługuję na miłość i szacunek… To była pierwsza afirmacja, którą rozpoczęłam przygodę z moją podświadomością.

Z niczym się nie wyrabiałam, nic nie robiłam wystarczająco dobrze, wciąż próbowałam udowodnić sobie i innym, że zasługuję na miłość. Katowałam siebie abstrakcyjnymi wymaganiami, perfekcjonizmem i surowością w samoocenie. Dźwigałam na swoich barkach gigantyczne poczucie winy, bo nie spędzałam wystarczająco dużo czasu z dziećmi, gdyż siedziałam w pracy. Nie poświęcałam pracy wystarczająco dużo uwagi, bo wciąż myślałam o dzieciach i tym, że powinnam być z nimi. Moje małżeństwo się chybotało, zdrowie nawalało, a ja wciąż sabotowałam swoje marzenia i potrzeby. Wierzyłam w to, że jak tylko uda mi się osiągnąć pewien status, dzieci podrosną, zmienię scenografię, pracę lub męża, to wszystko się zmieni. Wyjdę z depresji, wyleczę nerwicę, zaznam spokoju i nareszcie poczuję szczęście. Brzmi znajomo?

Moje życie składało się z “muszę” i “nie mogę”. Nie mogę spędzać więcej czasu z dziećmi, bo muszę pracować. Nie mogę mniej pracować, bo…. “tylko człowiek, który chodzi umęczony pracą coś osiąga i zasługuje na szacunek”. Taki paradygmat miałam głęboko zakorzeniony w mojej podświadomości. Kiedy byłam młodą singielką, ten wzorzec sprawdzał się cudownie. Firma kwitła, a ja mogłam się bezkarnie zadręczać, nie spać, nie jeść, tylko harować i cieszyć się tym, że udało mi się zarwać dwie noce ciurkiem, a nie tylko jedną, że udało mi się pokonać siebie!

Kiedy jednak pojawiła się rodzina i dzieci, problem urósł. Nie można wziąć na siebie dwóch, a tym bardziej trzech pełnych etatów równocześnie. Moje podświadome przekonania zaczęły się wzajemnie wykluczać. Perfekcyjna bizneswoman według moich przekonań powinna zawsze świetnie wyglądać, być dyspozycyjna i mieć w najmniejszym palcu wszystkie aspekty swojego biznesu. Perfekcyjna matka powinna odprowadzać dzieci do przedszkola/szkoły, a następnie przyprowadzać do domu, w którym czeka własnoręcznie upichcony ciepły obiadek, biegać na zajęcia dodatkowe, być zawsze pełna energii i uśmiechnięta, lepić ludki z plasteliny i robić zwierzaczki z kasztanów. Tak zdefiniowane role matki i bizneswoman kompletnie się wykluczały powodując u mnie permanentne poczucie winy, koszmarne wyrzuty sumienia, poczucie zawodu własną nieudolnością, niechęć do siebie samej i złość skierowaną oczywiście w swoim własnym kierunku. Starając się ogarnąć te dwa etaty, starałam się być jeszcze idealną żoną, która powinna być zawsze chętna i sprawna, zawsze pięknie wyglądać i tryskać energią. Nie było mowy o jakiejkolwiek miłości własnej, a tym bardziej o szacunku do siebie samej. Nie wiedziałam, że inni traktują mnie dokładnie tak samo jak ja sama traktuję siebie. Jeśli ja nie taktuję siebie z miłością, szacunkiem, wyrozumiałością i czułością, to nie ma co oczekiwać miłości i szacunku od męża, dzieci, znajomych i koleżanek z pracy. Ja sądziłam, że na wszystko trzeba zasłużyć, a ja nie zasługiwałam. Prawda?

Nie prawda! Każdy człowiek zasługuje na miłość i szacunek tylko dlatego, że jest! Każdy człowiek rodzi się jako zachwycający cud. Jego dalsze życie często pozbawia go tej pierwotnej prawdy. Aż w końcu nasza podświadomość zaczyna głęboko wierzyć w to, że nie zasługujemy ani na miłość, ani na szacunek, no chyba że ciężką pracą, wyrzeczeniami i całkowitym poświęceniem własnego JA uda nam się na coś zasłużyć.

Podświadomość jest motorem napędowym wszystkich naszych świadomych działań. To jak kod w programie komputerowym. To co wpisane (choć niewidoczne dla oka) powoduje konkretne i bardzo widoczne działania naszej świadomości. Jak to działa? Wyjaśnię na przykładzie:

Codziennie jeździsz do pracy stałą trasą. Wyjeżdżasz z domu, skręcasz w lewo, a potem w prawo, na most, na światłach znowu w lewo itd. Przychodzi niedziela i wybierasz się z rodziną na wspólny obiadek. Jedziesz sobie zadowolona, rozmawiasz z rodzinką, wygłupiacie się i nawet nie zauważasz kiedy, zamiast pojechać prosto (do restauracji), skręciłaś jak zawsze w lewo, podświadomie odtwarzając trasę do pracy. Znajome? No właśnie. Dokładnie tak samo zachowuje się Twoja podświadomość kiedy ma zaprogramowaną informację, że nie zasługujesz na miłość i szacunek, bo jesteś taka albo śmaka. I chociaż świadomie bardzo pragniesz kochającego partnera i pracy, w której będziesz szanowana, Twoja podświadomość kieruje Cię ścieżkami, które prowadzą do związku bez miłości i pracy, gdzie jesteś pomiatana i wykorzystywana. Zgadzasz się na jedno i na drugie, bo przecież nie zasługujesz. A nawet jeśli nadludzkim wysiłkiem uda Ci się zmienić pracę i opuścić toksyczny związek, już niedługo lądujesz w identycznych relacjach…

Jak to odkręcić? Afirmacje są jedną z ważnych składowych pracy nad sobą. Nie zastąpią dobrej terapii, ale czasem żeby pójść na terapię trzeba uwierzyć w to, że się zasługuje… Przekonaj więc swoją podświadomość do pozytywnych wierzeń, które zniwelują działanie tych negatywnych i destrukcyjnych. Nie wystarczy postanowić sobie, że od teraz już wierzę, że zasługuję na miłość i szacunek. To będzie na poziomie rozumu. Musi w to uwierzyć to co stoi za rozumem, czyli podświadomość. Wszystko co się w niej znajduje zostało podane jej trzema drogami: ONA, TY i JA. Najpierw, jeszcze jako dziecko, słyszałaś nie raz: “ONA jest taką gapą. Z NIEJ nic nie będzie. ONA jest głupia, niezorganizowana, beznadziejna, itd.” Niby mówiono o Tobie, ale Ty już słyszałaś i chłonęłaś. Te uwagi wchodziły głęboko w Twoją podświadomość i tam pozostały. Następnie mówiono do Ciebie: “Ale TY jesteś gapa, głupia, niezorganizowana itd. Nic z Ciebie nie będzie. Kto Cię taką zechce.” Z czasem sama sobie zaczęłaś powtarzać te “prawdy”. Ile razy mówiłaś: “Nie udało mi się, bo przecież JA jestem taka głupia gapa, niezorganizowana i niekonsekwentna. Mam pecha, nic mi nigdy nie wychodzi”.

Afirmacja ma na celu zastąpić destruktywne kody takimi, które będą dla Ciebie twórcze i uskrzydlające. Każda osoba w depresji, każda osoba, która czuje się nieszczęśliwa, nie kocha i nie szanuje siebie. I od tego zaczniemy!

Załóż sobie zeszyt z afirmacjami i zacznij pisać: JA ……. (tu wpisz swoje imię) zasługuję na miłość i szacunek! – powtórz to co najmniej 3 razy.

Następnie napisz: TY………….(tu wpisz swoje imię) zasługujesz na miłość i szacunek! – powtórz minimum 3 razy.

I na końcu znowu 3 razy napisz: ONA……………(Twoje imię) zasługuje na miłość i szacunek.

Twoja podświadomość będzie się broniła, będzie się z Tobą kłóciła. Uznasz te przekonania za beznadziejne, a samo pisanie afirmacji za głupie i bezcelowe. Będziesz uważała, że nie masz na to czasu, siły, że lepiej robić w tym czasie coś innego. Pisz mimo wszystko. Codziennie. Aż do dnia, kiedy poczujesz głęboką wewnętrzną zgodę, spokój i harmonię. Aż poczujesz, że tak, zasługujesz na miłość i szacunek, a tak naprawdę to nawet czujesz przypływ miłości, czułości i szacunku dla siebie samej. To będzie cudowne uczucie! W tym miejscu możesz rozpocząć swoją podróż w poszukiwaniu szczęścia, bo już wiesz, że na nie zasługujesz!

Więcej o afirmacjach możesz przeczytać w mojej książce DEPRESJOLOGIA.


Książki, szkolenia i sesje coachingowe znajdziesz w sklepie. Zapraszam:)
www.sklep.agatakomorowska.pl
Fot. Iwona Karolak

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.