Droga Pani Agato… od prawie roku zmagam się z depresją. Wszystko straciło sens i nie cieszy już nic. Wielki ból, że oszukałam samą siebie…zapomniałam o swojej chorobie, uwierzyłam, że mogę żyć jak inni.
Miałam pracę, marzenia i cudownego człowieka, którego Bóg zesłał mi w darze. W 2012 roku zdiagnozowano u mnie chorobę afektywno-dwubiegunową, brałam leki i to uśpiło mojego „demona”. Uwierzyłam, że mania nigdy nie wróci. W 2017 roku byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, miałam kochanego męża i plany, że stworzę normalną rodzinę. W 2019 roku lekarz odstawił mi jedne tabletki i wtedy nadszedł mój koniec…wpadłam w manię stałam się kimś kim nigdy bym nie chciałam być…stałam się potworem, zaczęłam niszczyć swoje życie…straciłam pracę, zwyzywałam teściów od najgorszych, wykrzyczałam mężowi, że go nie kocham i chcę rozwodu. Wszystko się skończyło… A gdy ja wróciłam „do siebie” było już na wszystko za późno… Choroba odebrała mi to co miałam najcenniejsze. Zabrała mi siebie… Mój demon wrócił. Nie mogę się pogodzić z tym, że jestem wariatką, że nigdy nie będę normalna. Zamknęłam się w swoim świecie i trudno wrócić do życia. Nie wiem gdzie szukać swojej drogi. Wszystko straciło sens… Kocham nadal byłego męża i obwiniam się każdego dnia za to co się stało. Wiem, że gdyby nie moja choroba wszystko było by inaczej. Z drugiej strony wiem, że dobrze się stało bo mój mąż zasługuje na kogoś lepszego i szczęście. Ale co ze mną…
~ Wariatka
Kochana, mam tak wiele pytań, że nie wiem od czego zacząć. Pierwsze i najważniejsze brzmi: czy Twój były mąż wie o Twojej chorobie? Czy wie o tym, że to co się z Tobą działo było jej efektem? Nie wiem na ile wyjaśniłaś mu swoje dolegliwości. Czuję jednak wiele niedomówień. To co mogę Ci poradzić to napisanie do niego listu. Napisałaś piękny do mnie, więc doskonale umiesz ubierać swoje uczucia i emocje w słowa. Ten list miałby na celu wyjaśnienie wszelkich niedomówień. Możesz przeprosić go za przykre słowa, za to co się wydarzyło, ale jednocześnie bardzo dokładnie opisać mu swoją chorobę. To nie Ty ponosisz odpowiedzialność za złe poprowadzenie leczenia, a lekarz. Jeśli byś miała raka i lekarz odstawiłby leki, po czym rak by zrujnował Twoje życie, to kogo byś winiła? Czy lekarz nie wiedział co się z Tobą dzieje, czy nie uznał za słuszne by wrócić do farmakoterapii? Tyle pytań, ale w tym wszystkim najbardziej smutno mi, że tak pokornie przyjęłaś całą winę na siebie.
Twoja choroba nie jest Twoją winą. Czy chorując na cukrzycę, raka, czy nadciśnienie winiłabyś siebie? Twoje przyjmowanie winy za chorobę jest wypełnianiem pewnego stereotypu: choroby ciała nie zależą od nas, choroby umysłu to tylko nasza wina. Tymczasem prawda jest taka, że to niczyja wina. Obowiązkiem lekarza było Cię leczyć, zaś obowiązkiem męża, wspierać w chorobie. Czy nie to sobie przyrzekaliście? No chyba, że mąż nie poznał dokładnie Twojego “demona”, jak go określasz.
Nie wiem co Twój mąż obecnie robi, ale sądzę, że ma prawo znać CAŁĄ prawdę. Jak to potraktuje, to już jego sprawa. Co z tym zrobi, to też wyłącznie jego sprawa. Ciebie z całą pewnością napisanie takiego listu oczyści. Pozwoli odkryć przed nim całą prawdę, przeprosić za to co było smutne, podziękować za to co było piękne i puścić wolno z wiedzą, że zrobiłaś tyle ile mogłaś w okolicznościach w jakich się znalazłaś.
Pocieszające jest to, że biorąc leki możesz swobodnie funkcjonować i jesteś sobą. Zatem wiedząc już gdzie został popełniony błąd masz szansę więcej go nie popełnić. Po prostu bierz leki, a jeśli znowu zacznie się coś dziać, to zwróć się do psychiatry o pomoc i ponowne dopasowanie leków. A swoją drogą bycie wariatką jest bardzo uwalniające. Już nie musisz tańczyć tak jak wszyscy:) Niejednokrotnie podkreślam, że mam nie po kolei w głowie. No bo na czym polega bycie “normalnym”? I kto te normy ustala?
Najważniejsze jest to, byś Ty sama sobie wybaczyła. Żebyś uwierzyła w to, że zasługujesz na miłość i szacunek nawet z chorobą. Żebyś ją zaakceptowała i nauczyła się z nią żyć, zamiast z nią walczyć. O tym jak to zrobić piszę w książce Depresjologia. Małymi kroczkami poznaj siebie na nowo. Przyjrzyj się tej kobiecie, którą jesteś i zapisz wszystko to, za co możesz być jej wdzięczna, mimo wszystko. Jestem pewna, że sporo się znajdzie. Spojrzysz na siebie z innej perspektywy. Może nawet z podziwem. Jesteś dzielną Kobietą, która wiele przeszła. Takie przeżycia mogą być źródłem niewyobrażalnej siły, a nawet ważnym elementem zdrowienia.
Jeśli jeszcze mogę jakoś pomóc, daj znać.
Przytulam Cię czule i oddaję w Twoje objęcia.
Agata