Jeśli żyjesz, wdepniesz w gówno. Nie raz, nie dwa ale setki i tysiące razy. Życie jest jak spacer po lesie. Idąc wytyczoną przez kogoś asfaltową ścieżką pewnie mniej zobaczysz, mało doświadczysz ale i tak wdepniesz w jakąś kupę, albo przynajmniej w zdechłą ropuchę. Wczoraj wdepnęłam na deptaku w Juracie.
Jeśli marzy Ci się piękne życie…
Musisz przygotować się na gówno lub ropuchę co krok. Nikt dla Ciebie nie oczyści lasu z odchodów i rozkładającego się ścierwa. Taka prawda. Im bardziej zagłębiasz się w dzikie i nieznane zakamarki kniei, tym więcej chaszczy, zadrapań, siniaków i kupek, ale Boże, jakie widoki! Jakie doświadczenia! Jak dziewicza i piękna przyroda! Doświadczasz tego, czego nie doświadczył żaden człowiek, bo żaden nie miał jaj żeby tu wejść. Żaden nie odważył się przejść przez całe to bagno, by tu dotrzeć. Niektórym jednak wydaje się, że Bóg zrobił sobie z nich kozła ofiarnego, chłopca (lub dziewczynkę) do bicia, bo trafiają raz po raz w jakiś placek lub bobek. Chore dziecko, wredny szef, nieczuły mąż, patologiczni rodzice, niewrażliwe koleżanki. Wredny Bóg nie oczyścił Twojej ścieżki, nie przypiłował ostrych gałązek, nie poobrywał kolców z róż, nie posprzątał po swoich zwierzakach trawnika, po którym Ty wybrałaś kroczyć. Niektórym zdaje się, że jest im tak ciężko brnąć przez to gówniane życie, że Bóg powinien przenieść ich na rękach na drugą stronę. Drugą stronę czego? Życia?
Jeśli pracujesz…
Będziesz mieć szefa albo przynajmniej klienta. Szef będzie wymagał, czasem będzie wredny, czasem trafi się prawdziwy skurwysyn, albo klient sadysta. Nie wszyscy współpracownicy będą Cię wielbić, niektórzy będą wredni, będą podkładać świnie. Życie. Trzeba wstawać o świcie, sterczeć w korkach i wracać późno do domu. Ktoś zawsze będzie niezadowolony, bo nie ma takiej opcji żeby wszyscy byli happy. Nie ma. Bo albo szef będzie zły, że za wcześnie wychodzisz, albo mąż, że za późno wracasz.
Jeśli jesteś w związku…
Będą kwiaty, albo i nie. Będą orgazmy, albo i nie, Będą dni piękne i spokojne, bezpieczne i radosne, ale będą też kłótnie, rzucanie talerzami albo mięchem, będą łzy. On może być fajnym facetem, albo okazać się ostatnim fiutem. Możesz nawet spotkać 99 fiutów zanim trafisz na jednego fajnego faceta.
Jeśli masz dzieci…
Dzieci chorują. Wszystkie! Chorują, łamią ręce i nogi, lądują w przychodniach i na SORach. Jeśli masz nastolatka, jest duża szansa, że poza SORem odwiedzisz również komisariat albo nawet salę sądową. Kiedyś chłopcy prali się za stodołą i było OK, teraz kończą w sądzie. Taka prawda.
Jeśli pracujesz, masz partnera i więcej niż jedno dziecko, w tym nastolatka…
Przygotuj się na skąpanie w szambie po czubek głowy. Będziesz pływać w gównianej codzienności. Może się zdarzyć, że równocześnie będziesz mieć szefa i męża fiuta, dziecko na SORze i sprawę z nastolatkiem w sądzie. Czy to znaczy, że Bóg jest sadystycznym dewiantem, który karmi się Twoim cierpieniem? Że takie Twoje podłe przeznaczenie, taka beznadziejna karma? Nie. To jest życie Kochana. Przyjmij je z pokorą i niegasnącym optymizmem. Bądź wdzięczna za każdy dzień i to, że ktoś zrobił Ci kawę jak padałaś na twarz. Bądź wdzięczna, że masz pracę, która pozwala Ci kupić dzieciom lody, wyjechać czasem na wakacje. Bądź wdzięczna za to, że masz z kim jeździć na SOR, bo niektórzy nie mają. Bądź wdzięczna nawet za te rozprawy sądowe, bo to znaczy, że masz dorastające dzieci, które popełniają błędy ale na tych błędach najlepiej się uczą. Twoje błędy i nauka niestety nie są dziedziczne. Dzieci muszą nauczyć się na własnych.
Niechciana, niekochana, nienaprawialna
Dzielimy się na uciemiężonych i uprzywilejowanych. Prawie nikt nie czuje się uprzywilejowany, za to mamy coraz więcej uciemiężonych. Jesteśmy uciemiężeni, bo zdaje nam się, że powinniśmy być uprzywilejowani. A uprzywilejowany to taki, którego szerokim łukiem omijają burze i zarazy. To taki, który opływa w dostatek, ma miłą i lekką pracę za duże pieniądze, które pomimo rosnących roszczeń nigdy się nie kończą. Uprzywilejowany to taki, którego dzieci dobrze się uczą, zawsze mówią “dzień dobry” i “przepraszam”, nigdy nie przeklinają i nigdy nie chorują. Uprzywilejowany, to ten drugi, nigdy nie ja. Bo ja jestem niechciana, niekochana i nienaprawialna w swoim nieszczęściu. Jeśli czuję się uciemiężona, to z całą pewnością dlatego, że rodzice, mąż, szef, albo jacyś inni ONI. Oddajesz innym władzę nad swoim życiem i skoro to jacyś ONI ci je spieprzyli to czekasz aż inni ONI je naprawią. A co TY w tym czasie robisz? Poza czekaniem, ciężko pracujesz nad tym żeby udowodnić wszystkim, że Twoje życie to karmiczna porażka i tak już musi być.
Jak w Raju
Zastanawiam się skąd ten pomysł, że wszystko ma nam zawsze wychodzić i nic się nie pieprzyć. Tak mieli tylko Adam i Ewa w Raju, ale oni jako pierwsi spieprzyli sprawę. Fakt, już wtedy mieli kogo winić. To nie on, ani ona, tylko ten skurwiel wąż… I tak nam już zostało. Tylko dlaczego akurat teraz zastępy uciemiężonych rosną w tak dużym tempie? Czyja to wina? Bo czyjaś musi być. Może to masowe media, które pokazują wszystkich w lukrowanych kolorach, filtrowanych maskach. My sami pokazujemy siebie na fb w takich barwach, chociaż w domu mąż pije i bije, a kasy nie starcza nawet do połowy miesiąca. Mimo to pokazujemy się pod rękę z mężem, w kreacjach wizytowych i publicznie dziękujemy za wspaniały obiad. Na zdjęciu nie widać, że w środku wszystko płacze i woła o pomoc. Dla oglądających jesteśmy uprzywilejowani, piękni, bogaci i szczęśliwi. Koleżanka z facebooka patrzy i myśli “Ta to ma szczęście! Złapała Pana Boga za nogi, ma cudownego męża, kasę na kieckę i czas na imprezy.” I już czuje się uciemiężona i pokrzywdzona, bo ona tak nie ma. Tylko że nie wie nic o prawdziwym życiu tej uprzywilejowanej. Patrzymy na piękne profile gwiazd, a kiedy gwiazda nie wytrzymuje presji wiecznego uśmiechu i żegna się z życiem czujemy się oszukani. No bo jak to tak? Ty uprzywilejowana nie jesteś. Z całą pewnością ustawiasz się w kolejce uciemiężonych. Cierpisz katusze w samotności, więc od czasu do czasu zameldujesz się na FB z jakiegoś SORu i wtedy przez chwilę czujesz się uprzywilejowana, bo lajki i serducha lecą tłumnie, komentarze z pytaniami o zdrowie, życzeniami i słowami otuchy balsamują zbolałe serce. Czy to nie jakaś farsa?! Przedziwna gra?!
Masz problemy…
Nie jesteś w żaden sposób uprzywilejowana, żeby ich nie mieć, ani uciemiężona, bo je masz. Wszyscy je mają. Nawet gwiazdy, nawet królowie i księżniczki. Wszyscy, więc niby dlaczego Ty masz ich nie mieć? I to jest miejsce, gdzie zwykle zaczynasz mi udowadniać, że jednak, Ty masz gorzej, bo sąsiadka obok ma lepiej, bo znajomi akurat tylko od Ciebie się odwracają, bo Twoje dzieci chorują więcej niż czyjeś, bo jesteś bardziej samotna niż inni samotni, pieniędzy masz mniej niż ktoś tam i pecha większego. Pecha masz takiego w jakiego wierzysz, że masz. A jeśli ktoś ma inaczej, to obserwuj, ucz się i zmieniaj swoje życie.
STOP!
Jakiś czas temu Ewa Chodakowska się wkurzyła i napisała na FB, żeby dziewczyny przestały jęczeć, że nie mają czasu na ćwiczenia, bo jak chcą to ten czas się znajdzie. Poczułam się osobiście dotknięta, bo sama zmagam się z tym problemem. Chcę ćwiczyć no ale przecież nie mogę, bo rano mam dzieci, potem praca, szkoła, obiad, a potem znowu dzieci, więc co mi ona, bezdzietna, młoda, pełna energii baba będzie tu prawiła takie morały! Chciałam nawet coś zjadliwego napisać, ale… nie miałam czasu, bo dzieci. No i nie napisałam. A potem emocje opadły. Złość przycichła i musiałam przyznać, że ona ma rację. Zaczęłam zauważać mamy, które biegają z wózkami o różnych porach dnia, biegają w czasie lunchu. Przestałam nastawiać się na udowodnienie Chodakowskiej, że się nie da. Zaczęłam szukać sposobów żeby się dało. Brak maty do jogi na wyjeździe nie jest już wytłumaczeniem. Wystarczy kocyk, ręcznik, albo kołdra. Jest trudniej, ślizga się, ale mogę. Biegam wieczorem do Żabki. Wciskam moje 5 minut fitnessu tu i tam. No chyba, że mam akurat lenia i tego nie robię.
To nie jest tekst z gatunku “Weź się w garść!” Nie. To jest tekst o tym, żeby się zatrzymać i zastanowić. Żeby zamiast wysyłać mi hejcik, zamiast wlepić nienawistny komentarz (bo przecież ja nie mam pojęcia, więc jakim prawem Cię oceniam!), dopuścić taką możliwość, że może tak właśnie do tej pory funkcjonowałaś, że może nawet nie wiedziałaś, że wg takiego schematu żyjesz. Jeśli chcesz coś zmienić, zacznij w tym kierunku coś robić. Ale nie po to by udowodnić sobie, że się nie da, tylko z wiarą, że się da. Czytaj książki i STOSUJ SIĘ DO ZALECEŃ, WYKONUJ ĆWICZENIA. Idź na terapię i DAJ SZANSĘ TERAPEUCIE, zamiast po pierwszym spotkaniu marudzić, że nie taki. On nie usunie chirurgicznie Twoich problemów. On może pomóc Ci poradzić sobie ze sobą, ale to może okazać się dla Ciebie nieprzyjemne. Ile czasu to zajmie w dużej mierze zależy od Ciebie. Od tego jak długo będziesz go przekonywać, że komu jak komu, ale Tobie lepsze życie nie jest pisane, bo taka karma, takie przeznaczenie. Idź na warsztaty. Jeśli jednak przyjść tylko po to, by udowodnić sobie i światu, że jesteś tak wyjątkowa, że Tobie pomóc się nie da, jeśli chcesz przyjść tylko po to, by przekonać mnie, że jednak Ty masz gorzej od innych i Twoje życie jest nienaprawialne, to szkoda Twojego czasu i pieniędzy. Mnie nie przekonasz, za to siebie jak najbardziej tak. Ja głaskać Cię nie będę, bo nie przyłożę ręki do Twojego nieszczęścia. Za bardzo mi na Tobie zależy, bo kiedyś byłam taka jak Ty i wiem, że jeśli Ty sama sobie nie pomożesz, to nie pomogę Ci ani ja, ani terapeuta, ani nikt inny. Ja mogę najwyżej dać Ci narzędzia, które pomogą Ci pomóc sobie. Możesz brać leki, które pomogą Ci wyjść z najgłębszej beznadziei, ale leki są po to, by doprowadzić pacjenta do momentu kiedy sam sobie będzie mógł zacząć pomagać. Leki Twojego życia magicznie nie naprawią.
Jeśli chcesz być uprzywilejowana, musisz zgodzić się na brodzenie w kupce z radością i wdzięcznością! Bo żyjesz, choć życie bywa ciężkie, bo masz dzieci o które możesz się martwić, bo masz zdrowie, które czasem szwankuje i kasę, której czasem brakuje. Tak jak wszyscy! Łajno jest po to, by zrobić z niego nawóz do Twojego ogródka, w którym sadzić możesz co tylko sobie wymarzysz. To jak na swoje życie patrzysz i co wybierasz widzieć, zależy w 100% od Ciebie. No więc? Co wybierasz?
Ja również nigdy nie komentuję. Jestem tu pierwszy raz od dawna. Dziękuję za te słowa! Na pewno możesz sobie wyobrazić jak bardzo ich teraz potrzebowałam. Mam nadzieje, ze kiedyś będę miała szanse poznać Cię osobiście. Jesteś niesamowita. Podziwiam Cię i bardzo szanuje za to, co robisz.
Przytulam Cię Doroto i również mam nadzieję, że się spotkamy.
Dziękuję za ten tekst!!!!
Jest pani niesamowita!!
Kobietko kochana !!!!…..Działaj …walcz….przekazuj ten swoj optymizm …nie poddawaj sie !!!!….Jestes promykiem w tych mrocznych czasach………..
Pierwszy raz w życiu zostawiam komuś komentarz. Dziękuję za ten artykuł.
Dużo siły!
Bardzo cenny, bo po raz pierwszy. Dziękuję:)
dziękuję
Proszę:)