Serduszka, karteczki, pluszaczki i romantyczne kolacyjki. Walentynki – jedni je kochają, inni nie znoszą. Rok temu nie mogłaś się doczekać, tym razem spędzasz je sama. Rozżalona i zraniona, bo zdradzona. Jak to się stało? Dlaczego? Co zrobiłaś nie tak i gdzie byłaś kiedy to się zaczęło. A tak w ogóle, to…
…w którym miejscu zaczyna się zdrada?
– Przecież to proste! – odpowiesz. – Jak nakryłam tego chuja w łóżku z inną, to była zdrada. Proste? Proste. Poświęciłam mu najlepsze lata mojego życia, urodziłam dwójkę dzieci, wyprałam tonę skarpetek, upiekłam 15 urodzinowych tortów z jego ulubioną polewą czekoladową, bo tyle lat byliśmy razem. A on zwęszył młode ciało, jakaś ździra zakręciła przed nim tyłkiem i poszedł w pizdu! Nic dla niego nie znaczę, ani ja ani dzieci. Mózg mu wyemigrował między nogi! Kryzys wieku średniego sobie przeżywa, a tu kredyt we frankach do spłacenia! – Z trudem przełykasz łzy.
– Już ja go urządzę! Wynajęłam takiego prawnika, że będzie żałował do końca życia, że spojrzał na tę sukę! Nic nie dostanie! Nic! Będzie mi płacił za tę zniewagę do końca życia! Będzie żałował, że się urodził…itd, itp
Ale żeby nie było, że jestem feministką, bo akurat do tego mi daleko, to przytoczę męską wersję tej opowieści.
– Kiedy ta suka, spakowała manatki i trzasnęła drzwiami oświadczając, że odchodzi do kolegi z pracy, który, uwaga! “Lepiej ją rozumie, jest bardziej czuły i można z nim porozmawiać!” Zobaczymy za 10 lat, czy nadal będzie ją tak świetnie rozumiał, będzie taki czuły i czy będzie miała z kim rozmawiać. Przy jej charakterku, to wątpię żeby 5 lat wytrzymał! Za rok wróci skomląc, bez grosza przy duszy i będzie błagała żebym ją wpuścił. Tyle dostanie ode mnie! Tyle! – tu pokazujesz, dziś już lekko niemodny, gest Kozakiewicza. – Harowałem po nocach, żeby miała na wszystko! Wakacje za granicą, nowe kiecki, wizyty u kosmetyczki! Ciągle czegoś chciała, ciągle marudziła, że Gośka, Aśka, albo inna pinda ma więcej i ona też chce! A ja, debil, dla niej nadgodziny brałem, ledwo żywy wracałem do domu i tylko pretensje. Tłumaczyłem jak komuś inteligentnemu, że jeszcze jakieś 3, góra 5 lat muszę tak potyrać, a potem będę mógł zwolnić, poświęcić więcej czasu rodzinie. No coś za coś… A tu taka nagroda?! Nie chcę tej kurwy na oczy widzieć. Dzieci też nie zobaczy, a jeśli o majątek chodzi… No to lepiej niech wraca do mamuśki skąd ją wziąłem, bo tam jej miejsce!
Zdrada – dramat w trzech aktach
Mamy trzech aktorów: zdradzonego – niewinna ofiara okrucieństwa ukochanego partnera lub partnerki, zdrajcę – bezsprzecznego oprawcę, który zasługuje na karę i wieczne potępienie, oraz “zdradzieja” – zło w czystej postaci, złodzieja który bez ostrzeżenia i podstępnie wykrada wiernego i szczęśliwego dotąd partnera, robiąc z niego/niej bezmózgie stworzenie kierujące się jedynie pierwotnym instynktem seksualnym. Zdrada następuję w momencie połączenia aktora nr dwa z numerem trzy. Czy aby na pewno…
Żadna z wymienionych ról nie jest mi obca, choć do niczego się nie przyznaję, a raczej wszystkiemu stanowczo zaprzeczam. Mogę jednak zdecydowanie oświadczyć, że wszystkie trzy są równie bolesne, tylko z różnych powodów. W rozważaniach swych, bardzo świadomych, acz totalnie teoretycznych, pomijam seksoholików, którzy seksem leczą swoje kompleksy i niepowodzenia oraz seksualnych kleptomanów, którzy nie przeżyją jeśli nie bzyknął czyjejś własności przynajmniej raz w miesiącu, udowadniając sobie w ten sposób, że jeszcze mogą. Reszta to przyzwoici ludzie, tacy jak Ty czy ja, którym nigdy do głowy nie przyszło, że mogą zostać zdradzeni, zdradzić, czy zostać zdradziejem.
Zdradzony
Ból nie do opisania! Bo jak to? Tyle czasu, zaangażowania, poświęceń… No fakt, może przez ostatnie lata nie było najlepiej, może seks już nie ten, to znaczy, jaki seks, bo już nie pamiętasz kiedy był ostatni. Przecież się nie kłóciliście. Rozmawialiście normalnie:
– Odwieziesz małego?
– Wiesz, że dzisiaj nie mogę, mam spotkanie. Dlaczego zawsze prosisz mnie wtedy kiedy wiesz, że nie mogę! Robisz to specjalnie? Żebym wyszedł na fiuta, którym nie jestem?
– Wczoraj też nie mogłeś.
– Wczoraj to było co innego, musiałem do pracy wcześniej pojechać. Przecież nie dla siebie to robię.
– Jasne, nie ma sprawy. Odwiozę
A Ciebie tak strasznie bolała rano głowa. Nie pamiętałaś o jego spotkaniach. Nie miałaś do tego głowy, która właściwie boli Cię prawie bez przerwy od miesiąca. Wieczorem witasz go bez słowa. Rozżalona i zła, bo przecież miało być inaczej. Robisz wszystko co możesz i więcej. Dbasz o dzieci, gotujesz zdrowo i pysznie (choć on i tak rzadko jada w domu). Robisz wszystko, by Wasz dom był ciepły i rodzinny, ale to tylko pusty obrazek. On idzie do swojego pokoju i zasiada przed komputerem, Ty ogarniasz dzieci. Zmęczona, samotna, niedoceniona. Mijacie się w drzwiach kibla wymieniając złowrogie spojrzenia. Takie to Wasze małżeństwo poukładane i przewidywalne. Takie jak wszystkie, więc o co do cholery chodzi?! Bajki się zachciało? Życie to nie bajka…
Nie narzekasz. Nawet się uśmiechasz (na zdjęciach). Dbasz o dzieci i o niego też, bo przecież mąż. I to całkiem niezły. Chyba. Nie pije, nie bije…kasę do domu przynosi. Tylko dlaczego nie możesz na niego patrzeć, dlaczego tak strasznie działa Ci na nerwy. Dlaczego na samą myśl o seksie czujesz jak Twoje jajowody zwijają się w trąbkę. Nic to. Wszyscy tak mają – myślisz i robisz kawę dla siebie i dla niego.
On wraca coraz później. Wyjazdy służbowe zdarzają się co miesiąc. Nawet się nie zastanawiasz dlaczego. Więcej, jest Ci jakoś lżej, lepiej jak go nie ma. Czujesz ulgę, spokój. Znika napięcie, które towarzyszy wam od lat. Ale kiedy któregoś dnia widzisz ich razem, cała krew z ciebie odpływa tylko po to, by za chwilę zalać Cię falą goryczy. Ona piękna, zadbana i uśmiechnięta, czuła i delikatna, on rozpromieniony, z tymi dołeczkami na twarzy, których od lat nie widziałaś, bo pojawiają się tylko kiedy on się uśmiecha. Widzisz ich i masz ochotę go zabić, a potem ją. Bo jakim prawem, bo miał trwać przy Tobie do śmierci, bo to jego psi obowiązek, a on jak ten pies sukę w rui sobie znalazł. Knujesz zemstę i plany odbicia męża równocześnie. Przecież było dobrze, więc czego on szuka?! On mówi, że przecież i tak wam się nie układało. Co się nie układało?! Ciuchy w szafie mogą się nie układać, a taki związek to obowiązek. Na całe życie. Nikt go nie zmuszał, sam do ołtarza poszedł, więc powinien trwać aż do śmierci i te pieprzone róże raz do roku, przynajmniej w Walentynki przynieść.
Zdrajca
Ból nie do opisania. Tak bardzo ją kochałeś, chyba. Chyba nadal kochasz, ale od lat coś nie iskrzy, coś się nie układa. Nic nie robisz dobrze, nic jej nie pasuje. Wieczne pretensje, fochy i dąsy. Nie masz już siły znosić jej gderania, więc się wycofujesz. Ona ze swoimi żądaniami i jadem wpełza nawet w tę przestrzeń, z której uciekłeś. Nigdy nie chwali, zawsze narzeka.
Dzisiaj rano chciała żebyś zawiózł małego do przedszkola. Przecież wie, że w środy rano masz zebranie zarządu. Przecież wie. To po co pyta. Chyba tylko po to, żeby Ci udowodnić, że jesteś do dupy.
– Nie jestem. A może jestem… – myślisz – Ani ze mnie mąż, ani ojciec…
Magda zawsze dziękuje jak jej w czymś pomożesz. Uważa, że jesteś uczynny i życzliwy. Dlaczego Twoja żona tak nie uważa… Przecież jesteś tym samym człowiekiem. Dlaczego w domu wszystko Cię parzy i modlisz się, żeby ona wyszła z dziećmi na spacer i dała Ci przez chwilę odetchnąć. Ona zawsze chce żebyś szedł z nimi, a to jest Twój jedyny czas, kiedy czujesz się szczęśliwy w swoim domu. Kiedy nie musisz myśleć o tym, że ona zaraz do czegoś się przypierniczy.
Lubisz być z Magdą. Obok niej, przy niej, dla niej. Ona sprawia, że chcesz być lepszym człowiekiem, przy niej czujesz się znowu facetem. I to nie dlatego, że docenia Cię w łóżku, ale dlatego, że pozwala Ci się nią zaopiekować, zabić dzikiego zwierza, nawet jeśli to tylko karaluch w kuchni, wytrzeć nos kiedy jest zasmarkana, pocieszyć kiedy ma kiepski dzień. Ale przecież nie możesz, nie masz prawa, nie to przyrzekałeś. Boże, co Ty masz zrobić? Twoje serce jest jak czarna dziura, a każde słowo Magdy jest jak łyk tlenu dla tonącego… Przy Magdzie znowu chce Ci się żyć…
Wczoraj zamówiłeś dwa bukiety na Walentynki. Jeden wielki, cały z czerwonych róż, dla Magdy. Dostanie go rano kurierem, zanim wyjdzie do pracy. Drugi mniejszy, jakaś kompozycja kwiaciarki – odbierzesz go zaraz po pracy i osobiście wręczysz żonie…
Zdradziej
Ból nie do opisania. Samotność, nadzieja, radość i rozczarowanie, to Twoi codzienni towarzysze życia. Jeśli jesteś zdradziejką, 14 lutego rano dostaniesz kwiaty doręczone przez kuriera, ale na kolację przy świecach nie masz co liczyć. Bo kolacja należy się żonie. Nie będzie przy świecach i raczej nie kolacja. Po prostu on będzie w domu, bo nie wypada wyjść…
Nie wiedziałaś. Zawsze miał dla Ciebie czas, nawet w weekend. Pomagał bez słowa, wszystko rozumiał, nic nie chciał w zamian. Był taki inny. Miał wielki żar w sercu i smutek w oczach. Intrygował niewypowiedzianą obietnicą wymarzonej przyszłości. Wiadomość o żonie spadła na Ciebie jak grom z jasnego nieba. Wcześniej nie pytałaś, bo nie było jak. Poza tym żonaty przecież spędza czas z rodziną, a nie siedzi po nocach w biurze. Nie wiedziałaś, że właśnie żonaci tam po nocach siedzą, chowając się przed swoim nieudanym życiem. A kiedy w końcu Ci powiedział, było za późno. Za późno żeby zawrócić, bo byłaś już po szyję w wodzie. Popłynęłaś z prądem w nadziei, że on Cię uratuje, chociaż to przecież on Cię w to bagno wpakował. I to dla niego teraz zdradzasz swoje marzenia o własnej rodzinie. To przez niego siedzisz w Walentynki przed telewizorem, z butelką czerwonego wina i zalewasz się, łzami również.
Bo czym jest zdrada?
No więc czym jest zdrada? Czy zdradą jest pocałunek, niespełniona pokusa, miłość do drugiego mężczyzny/kobiety, zwierzęcy seks z sekretarką? Czy zdradą jest pozostawienie kogoś samego, gdy ten woła o pomoc? Czy zdradą jest porzucenie kogoś w chorobie, gdy przysięgało się trwanie w zdrowiu i w chorobie? Czy jeśli nie zdradzając partnera zdradzam siebie, to komu powinnam być wierna? Czy sama miłość do kogokolwiek może być zdradą kogoś innego? Czy w ogóle mamy wpływ na to kogo kochamy? Nie jesteśmy w stanie zmusić się do miłości. Do seksu tak, do wyznań tak, do trwania przy kimś tak, ale do miłości nie. Tak samo nie jesteśmy w stanie kogoś nie kochać. Miłość pojawia się bez zapowiedzi i po prostu JEST – jak powietrze, woda i słońce. Nie można sprawić by zniknęła. Jest uczuciem niewytłumaczalnym, nieuzasadnionym, bezwarunkowym. Po prostu JEST. Walka z takim uczuciem nie ma najmniejszego sensu. Można ją stłumić, zmusić by się schowała, zeszła do podziemia, przykryć ją, zamaskować, ale ona i tak JEST. Można ją tylko zaakceptować, zaprosić do środka, by się rozgościła. Pozwolić jej stać się częścią tego kim się JEST. Bo miłość jest zawsze dobra. Daje siły, ożywia martwych, przywraca do zdrowia chorych, nadaje barw szaremu życiu. Bez niej nie ma życia. Ludzie niekochani umierają. Ludzie, którzy nie potrafią kochać, nie żyją. Miłość jest potrzebna do życia jak woda, jedzenie i powietrze. No więc gdzie do cholery zaczyna się zdrada, bo przecież nie w momencie zdejmowania majtek.
Zdrowy związek może stworzyć jedynie dwoje zdrowych ludzi
I nie chodzi tu o zdrowe ciało, ale o Serce i Duszę. Chorzy ludzie tworzą chore związki, a chore związki okaleczają, a nawet zabijają. I czasem jedynym sposobem na wierność jest zdrada.
Pamiętasz jak chciałaś grać na skrzypcach, ale wybrałaś zarządzanie, bo wszyscy tak radzili? Pamiętasz jak marzyłeś o domku z ogródkiem, ale ona zawsze chciała apartament w centrum miasta? Pamiętasz jak chciałeś jechać na rok do Indii, ale kupiłeś samochód, bo tak było rozsądniej? Pamiętasz jak zamiast czekać na ukochanego, wyszłaś za właściwego, bo słyszałaś, że na to już najwyższy czas? To była Twoja pierwsza zdrada. To wtedy po raz pierwszy zdradziłaś/zdradziłeś, ale i po raz pierwszy byłaś/byłeś zdradzona/y. Bo zdrada zaczyna się tam, gdzie zaczęliśmy zdradzać siebie. Cała reszta, to konsekwencje tej pierwszej zdrady. To efekt kuli śniegowej, domina, czy czego tam chcesz. Polega na tym, że budujemy nasze życie na kolejnych zdradach siebie samego. Rezygnujemy z naszych marzeń i zasad, by stworzyć obraz kogoś innego. Kogoś, kto ma spełnić pewną rolę, zaspokoić czyjeś wymagania, naśladować jakieś schematy. Budujemy nasze życie na własnej zdradzie, pogrążając się w coraz większym nieszczęściu, większej rozpaczy, większym niezadowoleniu, frustracji i depresji.
Czy to kompromis, czy to zdrada?
– A co z kompromisem? – zapytasz – Przecież życie to sztuka kompromisu. Jak możesz nazywać to zdradą?
Kompromis jest wtedy, kiedy oddając trochę dostajemy więcej. Jeśli z czegoś rezygnujesz “dla dobra sprawy” i w momencie rezygnacji czujesz radość, to jest kompromis. Kidy oddajesz coś, co jest dla Ciebie na tyle ważne, że czujesz stratę i smutek, to jest zdrada siebie samego, własnych potrzeb, poświęcenie własnego JA. Mogę zrezygnować z różowego fotela w salonie, wstawię go do sypialni:) Ale jeśli kocham retro, to nie zgodzę się na mieszkanie w stylu high tech, bo nigdy nie będę się w nim dobrze czuła. Będzie działało mi na nerwy, będę z niego uciekać, w końcu może nawet w ramiona jakiegoś retro mena. I specjalnie przytaczam tu banalny przykład, ale z sumy takich banalnych przykładów składa się nasze zadowolenie lub jego brak.
Bądź wierna sobie, a zdrada przestanie Cię dotyczyć
Olej Walentynki, wylej wino, weź kartkę i przelej na nią swoje pragnienia. Pisz czego w życiu pragniesz, co jest dla Ciebie najważniejsze, jaki ON ma być. Pisz Sercem. W najmniejszych nawet szczegółach pisz. A nawet jeśli chcesz, żeby te szczegóły wcale nie były takie małe, też pisz. Nie wstydź się. Nikt tego nie będzie czytał, poza Tobą. Czytaj każdego ranka i tuż przed snem. I nawet się nie obejrzysz kiedy ONI zaczną się pojawiać. Zaczniesz ich zauważać w swoim życiu. Z partnerem jest trochę jak z samochodem. Jeździsz niebieskim Oplem i nagle zdaje Ci się, że wszyscy takimi jeżdżą. Widzisz je na mieście i w trasie, pod bankiem i przed pracą. Twoja podświadomość jest na nie wyczulona i świadomie zwracasz na nie uwagę. To samo stanie się, gdy będziesz nosiła w swoim Sercu obraz wymarzonego partnera, wymarzonego związku. Twój Rozum zacznie zauważać tych, z którymi będziesz mogła taki związek stworzyć. Nie rezygnuj, nie przesuwaj granic, nie idź na poważne kompromisy. Nic poza tym różowym fotelem. Nic co zrani Twoją Duszę. Bądź sobie wierna, swoim marzeniom, swoim potrzebom i swojej wizji życia, a ten Twój wymarzony ON sam się pojawi. Taki, jakiego pragniesz, a nie taki, którego będziesz przez kolejnych 10 lat próbowała zmienić i dostosować do blednącego obrazka. A kiedy już się pojawi, to nie będzie miejsca na żadną zdradę, bo ludzie w szczęśliwych związkach nie zdradzają i nie są zdradzani. Nawet kiedy nastanie kryzys i jakiś zdradziej zakradnie się do Waszego ogródka, to będzie tylko powód do wspólnej pracy, a nie pretekst do rozstania.
I bez względu na to kim jesteś – zdradzonym, zdrajcą, czy zdradziejem – życzę Ci, by te Walentynki były początkiem, a nie końcem, by były symbolem nowej nadziei, nowej miłości, Twojego nowego życia. A teraz koniec czytania, bierz się za pisanie. Przytulam Cię walentynkowo<3
Nie wiem, czy tylko ja odniosłam wrażenie, że tekst obwinia zdradzaną? Wszystko zrobiła źle, zadała nieodpowiednie pytanie, skupiła się na domu, rodzinie i potrzebach innych, a na dodatek ma czelność odczuwać ulgę z powodu nieobecności emocjonalnie niedostępnego małżonka i złapać chwilę oddechu! Może i faktem jest, że niesłusznie uznała związek za coś trwałego, nieskończonego. I tyle jej w tym winy. Za to najbardziej poszkodowanym jest sam zdradzający. Biedak utknął między niedobrą żoną skupiającą się “jedynie” na tym, by mógł wrócić do zadbanego domu, ciepłego obiadu, czystych i wyprasowanych ubrań, popłaconych rachunków, pełnej lodówki, zadbanych dzieci, a tą drugą, która nie musząc wykonywać tych wszystkich czynności ma dużo więcej czasu, energii i zainteresowania jego uciemiężoną osobą… Cóż on, nieszczęsny, ma począć? No nie wiem, może być szczerym w stosunku do kobiety, która poświęciła mu najlepsze lata swojego życia i mieć na tyle honoru i uczciwości, by skończyć związek, dać szansę małżonce na poukładanie swojego życia, znalezienie odpowiedniego partnera, który doceni jej starania i tym samym układać swoje życie z nową wybranką, zamiast ranić wszystkich po drodze, korzystając jednocześnie ze wszystkich dobrodziejstw oferowanych przez obie kobiety i utyskiwać na swój, jakże trudny, los?
Myślę, że każdy w tym tekście widzi swoją historię.
Temat ostry i obrzydliwy ale jak zwykle natura namieszała,i nie szukajmy powodow by sie obwiniać.Wszystkich szkoda:tych Zdradzonych,Odrzuconych i tych zdradzajacych,ktorzy nie mieli na tyle siły by odmowic pokusie ,najbardziej szkoda Dzieci …ktoś sie rozmyślił a tu zostają małe anioły ktore potrzebują być kochane przez obu rodziców.Sama jestem dzieckiem rozwodnikow wiec wiem o czym mowa ale szczesliwym “dzieckiem”.Meżczyzni zdradzaja by móc zaczynać znów od poczatku by pograć kogos kim nie są, podarować komuś nowemu to co juz dobrze maja opanowane i sa pewni sukcesu (oczywiscie nie wszyscy sa tez panowie madrzy i wierni ale gdzies zamknięci w ekskluzywnym pudełku czekoladek ktore cieżko kupić).
By odwlec w czasie odpowiedzialnosc “facet ” bo napewno nie “mezczyzna”:(ten ma mózg i klase) wie kiedy odejść,zdradza myslac naiwnie ze wyrzyci Gwiezdne Wojny do podełka i pojdzie na nowy film.Nowa kobietka bedzie inna,napewno lepsza,lepsze nogi lepsze usta,spotkała go nagroda.Liczy na niekonczacy sie akt swawoli,obsługi ,euforie seksualną i przede wszystkim zero pytań.Życze Wam Panowie takiego zycia ale zycie ma inny scenariusz ,choc probujemy sami stwarzać sceny filmowe to i tak kazdy film nie trwa wiecznie.Dojdziecie zawsze do do tego samego momentu,w ktorym sie wycofaliscie z kims innym w poprzednich zwiazkach.Zastanowcie sie czy warto tracic czas na poszukiwania i kolejny połów?Skoro juz jedna atrakcyjna ryba wpadnie Wam do sieci pozwolcie jej być ,poznajcie jej gniew i radosc i nie dopuście by utonęła.My kobiety mamy lepiej rozwinietą szyszynkę i może dlatego funkcjonujemy lepiej.Synchronizujemy swiat emocjonalny z fizycznym.Inteligentna kobieta nie zdradza ma swiadomosc tego co możemy stracić i napewno sam “meski fiut”nie wystarczy nam do emocjonalnego spelnienia.Mezczyzni zapominaja ze trzeba uzywac mozgu,nie bez powodu natura Was wyposazyla w ten mechanizm.Trzeba nas nim podniecać a osiagniemy na kazdym poziomie szczescie.Tylko tu wlasnie pojawia sie problem ,zwiazek to ciezka praca i nie zawsze ludziom sie chce podejmować to ryzyko i pracowac na wspolne dobro.Musimy sie sami spytac siebie:po co nam zwiazek i czego oczekujemy od tej relacji?jesli nie znamy odpowiedzi nie placzmy sobie mysli i zycia innym. Nie godzmy sie na ofiarowywanie czułosci w zamian nic nie dostając,nie pozwolmy sobie na autodestrukcje tylko dlatego ze ktos zmienił plany.
Żyjmy w zgodzie ze sobą tak aby nie dawać osobie kochanej tego,czego sami nie chcemy otrzymać …albo inaczej :dawajmy tyle ile otrzymujemy, moze wtedy lepiej zadziała …
Zacząłem czytać ten tekst i … No właśnie i ?
Każda z tych postaci jest mną. Odrobinkę zdfajdzajacym bardzo zdradzonym i chyba zdradziejem samego siebie. Nikt nie patrzy na siebie krytycznie. Każdy z nas jest idealny i w związku z tym mi się należy. To podejście niszczy. Niszczy nas samyc, przyjaźń, miłość. Naprawienie samych siebie otwiera nam drzwi do tego by być w końcu sobą. Tym policjantem z dzieciństwa czy kosmonauta czy jak ja opiekunem i strażnikiem w jakimś parku narodowym gdzieś daleko w Afryce. I wiem jedno niebawem będę stał podczas zachodu słońca i patrzył jak kołyszą się długie szyje żyraf.
Cudownie Przemku! Pozdrów ode mnie afrykańskie żyrafy. Nigdy nie byłam w Afryce, ale może kiedyś… Serdeczności:)
Przerabiałam kilka lat temu te wszystkie sceny… Zdradzałam samą siebie-taki był własnie początek… Potem wiele lat takiej nicości, aż w końcu, (moze to wiek 35 lat???) porozmawiałam ze sobą, pomodliłam się, nie wierząc że tak wysublimowane pragnienia dotyczące tego jaki on ma byc, spełnią się.. Poprosiłam o niego i zapomniałam się w szczęśliwej codzienności, bo wtedy byłam już na tyle spokojna i spełniona, że doceniałam każdy powiew wiatru na mojej pogodnej twarzy, doceniałam ze jestem szczęśliwą mamą, że jestem szczęśliwą kobietą. Nie szukałam go, bo zapomniałam że go chciałam.. A dziś jestem szczęśliwą mężatką, i wszystkie (!!!!) wysublimowane pragnienia dotyczące tego jaki on ma być spełniły się. Minęła nam pierwsza rocznica ślubu, a ja każdego dnia dziękuję Bogu za niego.. Warto było wylać morze łez i przejść przez bagno aby teraz być u boku tego właściwego mężczyzny:)
Dziękuję za ten komentarz. Z pewnością Twoje doświadczenie daje nadzieję tym co już ją stracili.
Ściskam<3
To jest tak prawdziwy tekst…… że aż kłuje w oczy..serce…. duszę. Nazwałaś moje odczucia. Trochę mi zajęło dotarcie do takich wniosków ale biorę się za bary ze sobą. Dzięki za to że tak pięknie i właściwie ubierasz w słowa uczucia targające wieloma osobami…
Pozdrawiam i również tulę do serducha
Myślę, że wszyscy doświadczamy takich uczuć, tylko, że wstydzimy się o nich mówić. Sama świadomość, że wszyscy tego doświadczamy jest uwalniająca. Już nie jesteśmy jakieś złe, dziwne, czy nienormalne. Jesteśmy całkiem OK i zasługujemy na prawdziwą, szczerą i wymarzoną miłość:)
Całuję walentynkowo:)