Droga Agato,
Długo zastanawiałam się czy powinnam zawracać Ci głowę. Czuję, że Cię zawiodłam, bo zobowiązałam się do czegoś i nie dotrzymałam słowa. Miałam przeczytać i zrecenzować Twoją książkę, a tego nie zrobiłam. Przepraszam.Na swoje usprawiedliwienie nie mam kompletnie nic. Ja chyba po prostu nie byłam gotowa na przeczytanie czegoś tak mądrego i prostego w przekazie zarazem. Piszesz o rzeczach, które dotyczą nas wszystkich, o kryzysach, upadkach i tym, jak się po nich podnosić. Problem w tym, że niektórzy (w tym niestety ja) w takich kryzysach upatrują szansę dla siebie, by móc bezkarnie użalać się nad sobą i tkwić w tym stanie w nieskończoność. Przeczytałam połowę książki i się poddałam. Nie byłam chyba gotowa czytać o doświadczeniach kogoś, kto potrafi rozwiązywać swoje problemy i jeszcze czerpać z tego korzyść dla siebie. Zrozumiałam to tak w pełni dopiero dzisiaj, gdy skończyłam słuchać audiobooka „Czy mogę Ci mówić mamo…”Podobnie jak Ty, jestem mamą bliźniaków;) Moje co prawda są dwujajowe i spokrewnione, ale poczułam mimo wszystko jakąś wewnętrzną nić porozumienia z Tobą. Moi synowie za kilka dni skończą 14 lat. Póki co – w porównaniu do Twoich dzieci – nie sprawiają mi większych problemów wychowawczych. Są nastolatkami, które kocham i akceptuję z całym dobrodziejstwem inwentarza. Domyślam się, że jeszcze wiele przede mną i prawdziwe problemy dopiero nieśmiało kiełkują. Jednak dzięki lekturze Twojej książki, czuję że chcę i potrafię stawić im czoła. Po co Ci to wszystko piszę? Bo chcę żebyś wiedziała, że bardzo Cię szanuję i chcę przeczytać książkę, którą mi powierzyłaś do zrecenzowania. Tylko dotychczas nie byłam na to gotowa i ciągle znajdowałam jakieś wymówki. Życie ostatnio mnie oszczędzało. Nie mam większych problemów ani w domu, ani też z ukochaną pracą. Przycupnęłam więc sobie w tym swoim życiu cichutko w kąciku, nakryłam kocem głowę i tak sobie trwam w zawieszeniu, zająwszy bezpieczną pozycję. Dlatego miałam wrażenie, że lektura książki o kryzysach jest co najmniej nie na miejscu. Bo co ja o tym mogę wiedzieć?! Nie żyję, więc nie mam kryzysów… i to jest chyba właśnie mój największy kryzys, z którym tak uparcie nie potrafię się rozstać 🙁Po wysłuchaniu audiobooka jest mi tak jakoś smutno i jednocześnie przykro. Tak bardzo Ci zazdroszczę tego, że umiesz żyć. Że Ci się chce chcieć. Że brakuje Ci czasu, że musisz zmagać się z codziennością i mniejszymi lub większymi kryzysami… Ja przez swoje życie się prześlizguję. I tak bardzo jest mi z tym źle. Dlatego spróbuję po raz kolejny wziąć za siebie odpowiedzialność i przeczytam Twoją książkę. Nie tylko dlatego, że jestem to winna Tobie, ale przede wszystkim dlatego, że na to zasługuję…Trzymaj proszę kciuki za mnie.Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i jeszcze raz – przepraszam za siebie. ~ Kinga
Droga Kingo,
Bardzo pięknie i szczerze napisałaś. Mam wrażenie, że wiele osób jest w podobnej sytuacji. Ich życie nie jest aż tak tragiczne żeby trzeba było pokonywać przeciwności, więc nie ma po co czegokolwiek zmieniać. Jest miło, ale bez fajerwerków, bezpiecznie, ale bez większych sukcesów. I masz rację, życie to cała gama doznań! To wzloty i upadki, to podnoszenie się po upadkach, to radość i rozpacz. Broń Boże nie zachęcam Cię do rozpaczy, ale do zrobienia czegoś inaczej. Wybrania trudniejszej trasy, zrobienia czegoś troszkę szalonego. Być może nabijesz sobie guza, ale też jest duża szansa, że doświadczysz czegoś niesamowitego, co wyrwie Cię z tego marazmu. ~ Agata
Bardzo dziękuję Ci za Twoją odpowiedź. To co napisałaś, daje do myślenia. Do tej pory najbardziej motywujące były dla mnie tragedie albo dramaty, bo wtedy nie miałam wyboru – musiałam się ogarnąć i zacząć działać… Jak nic się nie dzieje, to mam wrażenie, że siedzę i czekam aż wreszcie zdarzy się coś, co zmusi mnie do działania. Gorzej jak się nie zdarza i tkwię w takim maraźmie.Twoja historia o perypetiach z Michałem i resztą Waszej ekipy spowodowała, że zaczęłam myśleć. O sobie, moich synach i tym co robię w życiu. I doszłam do wniosku, że podobnie jak Michał ciągle od czegoś uciekał, tak i ja robię wszystko, żeby przypadkiem nie odnieść sukcesu. Bo ca ja wtedy zrobię?!Dlatego obiecałam sobie, że zgodnie z Twoimi radami – zacznę od małych kroków. Pierwszym z nich, będzie uważne przeczytanie Pandemiologii. Następnych kroków póki co nie planuję – wierzę, że Twoja książka jak zawsze mnie zainspiruje do dalszej pracy nad sobą i nogi same mnie poniosą.Dziękuję Ci, że jesteś!Ty i Twoja Rodzina.Jesteście dla mnie prawdziwym dowodem na to, że miłość dodaje skrzydeł, nawet tym, którym ktoś te skrzydła całe życie podcinał.
~ Kinga
Ostatnio atakuje mnie tyle kryzysów, że nie raz mam problem z tym co mam robić. Ale twój wpis mi w małym stopniu pomógł.