Tak Panowie, ten tekst jest dla Was, no i dla tych z nas którym się wydaje, że sąsiadka zawsze dochodzi, bo ściany dudnią co noc…
– Wiesz, ja to nigdy nie dochodzę. Z mężem znaczy, bo z Leszkiem…Boże, wystarczy, że mnie dotknie i zrywam podsufitkę.
– Jak to?
– No tak. Jednego kocham, a z drugim się …..
– Ale którego kochasz?
– Męża kocham, a ty myślałaś, że którego?
Potoki łez spływają jej po twarzy.
– Tylko, że wiesz, ja myślę, że on kogoś ma.
– Dlaczego?
– Agata, ja już sama nie wiem. Jestem zmęczona, zarobiona po uszy. Wracam do domu, padam na kanapę, a jak zasnę, to on nawet kocem mnie nie okryje. Nie obudzi, nie położy do łóżka. Jestem matką, żoną, bizneswoman i chuj wie czym jeszcze, a ja chcę być przez chwilę księżniczką.
– Ale on o tym nie wie?
– No nie. Zawsze wszystko na mojej głowie, zawsze za wszystkich o wszystkim myślę, a na końcu i tak moja wina. Ja już nie mam siły się starać. A z nim nawet w łóżku muszę się starać, bo jak nie dochodzę, to marudzi, że oziębła jestem. Wysyła do lekarza. A Leszka mam w dupie. On jest tylko dla mojej przyjemności… Dzieci rodzić mu nie będę, więc biorę co daje i mam go gdzieś.
– A z mężem?
– Uwielbiam kochać się z mężem, tylko jak on mi tak nagada, to już mi się nie chce. Nie chce mi się starać i nie chcę, żeby on się tak starał, bo to mnie zobowiązuje do efektu. Spinam się i napinam i myślę tylko: muszę dojść, muszę dojść, jeszcze ciut i się uda, bo on znowu będzie rozczarowany, odwróci się tyłkiem i pójdzie spać. Ja wiem, że on chce żeby było mi dobrze, ale mi jest dobrze do momentu, kiedy on pyta: doszłaś? Może faktycznie ze mną coś nie tak? No bo jak z Leszkiem dochodzę, a z mężem nie, to może z tym małżeństwem coś do dupy jest…
Fontanna łez przerywa rozmowę.
– Ale ja go kocham Agata! Ja chcę tylko żeby on się mną zaopiekował, docenił, przyniósł kwiatek. Mnie ten orgazm na chuj jest potrzebny. Naprawdę.
I tak sobie słucham tych wynurzeń i oczy mam jak spodki. Jedna taka to tylko na samym początku znajomości, no wiecie, te pierwsze dwa, trzy razy, kiedy skóra jeszcze parzy. Druga nigdy, przenigdy, choć dochodzi do czterdziestki, to w łóżku nie dochodzi wcale. Seks lubi, a i owszem. Uwielbia nawet, ale orgazm? Co to jest orgazm? Kolejna miała pierwszy dopiero po trzydziestce, jak przestała się przejmować i zaczęła bzykać dla przyjemności, nie dla miłości. Następna zawsze, ale tylko z tymi, których ma w dupie, bo wtedy nie martwi się o fałdy na brzuchu i rozmazany makijaż. Zero stresu. 100% egoizmu. No i jeszcze są te co zawsze, ale same.
Czytam więc poradniki, które technicznie tłumaczą orgazmy pochwowe, łechtaczkowe, a nawet sutkowe (ponoć jest 12 rodzajów). Omawiają też przewagę jednych nad drugimi. Czytam fora, na których młode kobiety opowiadają jak to one dochodzę same, ale nie chcą tego robić, bo ktoś im powiedział, że jak się tak nauczą, to już z facetem im się nie uda. Czytam jak to panowie pytają jak partnerkę doprowadzić, bo w sumie jest cudownie, ale ona nie dochodzi. Czytam, słucham, dumam i piszę, bo jak mnie coś poruszy, to muszę.
Kochani Panowie. Oto naga prawda o orgazmie. Naszym babskim oczywiście. On jest potrzebny, wręcz niezbędny…ale tylko wam. To jest wasze trofeum. Potwierdzenie waszej męskości. Niezbity dowód na to, że jesteście świetnymi kochankami. Im głośniejszy, tym lepszy, im więcej konwulsji, tym lepiej. Dlatego ściany dudnią co noc, a sąsiadka zastanawia się dlaczego ta za ścianą zawsze dochodzi, a ona nie… Kultowa scena z filmu “Kiedy Harry poznał Sally”, gdy Meg Ryan udaje orgazm przy stole powinna wam to uświadomić. Owszem, udajemy bo chcemy, bardzo chcemy zrobić wam przyjemność. Chcemy byście czuli się prawdziwymi samcami i mogli pochwalić przed drugim samcem, że wasza dupcia dochodzi zawsze. Ten drugi biedak biegnie do swojej i stara się jeszcze bardziej, a ona udaje jeszcze głośniej. I w końcu idzie do lekarza, który ma jej pomóc, bo ona kocha, uwielbia seks, ale NIE DOCHODZI. No i taka to głupia gra w staranie/udawanie.
Tak potrafimy. Prawie każda z nas, która zna dobrze swoje ciało, może nacisnąć właściwy guzik i mieć to krótkie spięcie. Nawet kilka razy pod rząd, nawet robiąc w myślach listę zakupów na jutro. Wszystko to sprowadza się jednak do prostej prawdy. Człowiek (w tym kobieta) jest stworzeniem, które do życia potrzebuje powietrza, pożywienia, wody, miłości i seksu. Negowanie którejkolwiek z tych potrzeb prowadzi do patologii. Pierwsze 3 potrzeby możemy zapewnić sobie same bez większego uszczerbku na zdrowiu psychicznym. Pozostałe dwie, to zupełnie inna bajka.
Kiedy nie kochamy i nie jesteśmy kochane seks nadal jest nam potrzebny, bo tak jesteśmy skonstruowane. Pod prysznicem raczej huśtać się godzinami same ze sobą w miłosnych uściskach nie będziemy. Trzeba jakoś poradzić sobie z napięciem, więc pstryk. Było miło, a teraz trzeba robić kanapki dla dzieci. A kiedy brak miłości dotyka nas w małżeństwie, w związkach, gdzie tej miłości najbardziej oczekujemy? No cóż, pozostaje prysznic, albo Leszek. Pstryk, napięcie zeszło, tylko dlaczego potem czujemy się tak bardzo niespełnione i samotne…
Ludzie niekochani umierają. Zostało to udowodnione naukowo. A gdy kogoś kochamy, chcemy i potrzebujemy bliskości, jedności, czułości i namiętności. Bez tego miłość nie przetrwa. Umrze. Dlatego się kochamy. Kochamy się, żeby być z kimś na 100%. Miłosna ekstaza trwa długo, orgazm krótko. Może być często, czasem, albo wcale, a jego obecność czy brak nie ma nic wspólnego ze spełnieniem i satysfakcją.
Droga Kobieto, przestań słuchać tej zza ściany, słuchaj siebie i kochaj się jak lubisz. Kochani Panowie, jak ta wasza dupcia tak ciągle dochodzi, to albo jest wyjątkowo utalentowana seksualnie, albo wokalnie, albo ma cię w dupie, bo kocha męża. Wiem, wywalam wasze teorie do góry nogami, ale może nareszcie zamiast kolekcjonować nasze orgazmy, zaczniecie cieszyć się tym naszym miłosnym pląsaniem.
Przeczytałem , wpisy , które wiele wnoszą do życia intymnego, jednak gdzieś w tym wszystkim zapodziała się kobieta. Ta która uwodzi , podnieca wytwarza wokół siebie aurę niesamowitej chwili. Tego tu nie ma , ma byc samiec , który mnie po prostu zostawi bez tchu. A może są i tacy którzy kochają inaczej, sercem, duszą a orgazm jest zwieńczeniem , jednak jak płytko myśli ten kto uważa, że zależy od jednego z partnerów.
Pozdrawiam zakochanych.
Podpisuje sie cala sobą. Wkurwia mnie gdy jestem oddzielana od orgazmow. Wiadomo ze nie mozna uogolniac ale ja naleze do kobiet, ktora po uslyszeniu “doszlas”? Ma ochote strzelic sobie kulke w leb. Nie mowiac o tym, ze wiem ze orgazm jest ambicja mezczyzny nie zadowolona rozemocjonowana; dzika kobjeta ale kolejny orgazm do kolekcji. Wiec staram sie dojsc i nie mysle juz o tym czy mi dobrze czy nie tylko wywieram na sobie presje bo wiem ze kochsnek albo mnie “zameczy” albo “odwroci sie dupa” dziekuje za ten wpis ciesze sie ze nie tylko ja tak mam. A orgazmy oczywiscie sa cudowne i wspaniale ale w momencie gdy nie czuje presji ich posidania.
tylko czy to faktycznie vox populi? czy faktycznie wszystkie Panie podzielają Twoje, Agato, zdanie? wszystko fajnie, wybieliłaś nieco moje ego, tego, ktory orgazmow zonie nie daje mimo ze bardzo by chcial. w glowie mojej wciaz kołaczą jednak myśli “a co jeśli moja jednak by chciala orgazm ale mowi ze Jej niepotrzebny bo widzi ze nie dajemy rady?”. faceci nie lubią tego typu politowania… “oooj biedaczek, udam orgazm to Mu bedzie milo” NIE! nie konczysz to nie udawaj, nie chcesz konczyc to nam to powiedz… chceesz sie kochac az nie skonczysz – tez nam to powiedz… my wszystko zawsze robimy zeby Wam bylo dobrze w mysl powiedzenia “happy wife, happy life” wiec mowcie nam czego oczekujecie… bedzie nam wszystkim latwiej…
i, do licha, nie myśl o zakupach kiedy się ze mną kochasz, nie myśl o tym czy w lodówce jest mleko… pomyśl o tym za 40 minut, jak już skończymy… czy nie możesz w 100% oddać się temu co robisz ZE MNĄ? czy nie możesz podczas bzykania myśleć o bzykaniu, nad nową pozycją, którą zaraz przyjmiemy, nad tym co by tu za chwilę jeszcze zrobić, nad tym jak jest przyjemnie/niegrzecznie/wulgarnie/beznadziejnie… po to spotykamy się ze sobą raz na jakiś czas, żeby się wyżyć, odstresować, rozładować napięcie, nie myśl wtedy o rzeczach, które te napięcie i stres przywracają w głowie… bzykaj się ze mną i myśl wtedy tylko o tym… oddaj się, zapomnij jak wyglądasz… dla faceta jesteś najlepsza na świecie, nie wstydź się Go w łóżku bo On uwielbia na Ciebie patrzeć jak jesteś w ekstazie, w ogóle uwielbia na Ciebie patrzeć podczas seksu, wiedz, że Go to kręci, podnieca…
serdecznie pozdrawiam autorke tego bloga
Dziekuje Ci za ten wpis. Uwielbiam seks! Uwielbiam orgazmy! Ale do szalu doprowadza mnie fakt iz mezczyzna zamiast skupic sie na mnie i łóżkowym plasaniu na sile chce doprowadzic mnie do orgazmu. Ja sie wtedy bloku i jak duzy i technicznie uzdolniony by nie byl-w mojej glowie patryczek sie zamyka a seks staje sie meka. A powiedz takiemu delikwentowi ze nie masz to zameczy Cie na smierc. Wiec panowie zamiast kolekcjonowac orgazmy obserwujcie swoje kobiety i do cholery nie pytajcie na koniec “doszlas”? Presja zabija moja mozliwosc szczytowanie. A orgazmy kocham!
Pani Agato. Intymna strona pożycia jak sama nazwa wskazuje powinna być tabu dla dwojga ludzi. Obecnie nastała moda na wywlekanie wszystkich intymności na wierzch i babranie się w nich nierzadko operując wulgarnym słownictwem. I jest się nowoczesnym. A potem trzeba korzystać z pomocy terapeutów.
Z przyjemnością czytam wszystkie Twoje wpisy. Masz niesamowitą lekkość pisania, bawisz się słowem. Myślę, że normalni, wartościowi mężczyźni również potrzebują bliskości, jedności, czułości i namiętności w związku. Korelacja wszystkich pozytywnych czynników w relacji sprawia, że ludzie otwierają się przed sobą, budują zaufanie, oddają się sobie. Mogą być sobą przy drugiej osobie – naturalni, bez masek. Kiedy szczęśliwie się odnajdą, nie będą udawać niczego, nie tylko orgazmów…
Podobno prawdziwa Kobieta wybacza, ale nie zapomina.
Zdecydowanie lubię Twój styl pisania i pozytywny przekaz.
Orgazm kobiety “jest potrzebny, wręcz niezbędny…ale tylko wam” znaczy mężczyznom. Przepraszam, ale tak może powiedzieć tylko kobieta, która nie doznała orgazmu. Tego prawdziwego, nie “to samo co ta pani proszę” („Kiedy Harry poznał Sally”). Kobiety przeważnie nie mówią swoim mężczyznom czego oczekują w łóżku, bo nie wypada. Mężczyźni przeważnie skupiają się na tym, żeby im stanął – i to ich główny sukces. Czy kobieta dojdzie, czy nie – przeważnie nie mieści im się w głowie, że w ogóle kobieta może nie dojść skoro on doszedł. Z pewnym prawicowym oszołomem zgadzam się w jednym: warto rozmawiać. Wiem co mówię 🙂 O skutkach damsko-męskich rozmów napisałam (wspólnie z mężem) książkę “My, swingersi”, w której oprócz opisów radości życia snuję rozważania o postrzeganiu seksu przez obie strony.
Zawsze z wielką przyjemnością czytam Twoje wpisy. Podobno prawdziwa Kobieta wybacza, ale nie zapomina…
i znow świetny tekst 🙂 gratki 🙂