Cycki na stół!

Kolejny dzień na FB witają mnie czyjeś cycki. Do cycków przyssany jest słodki bobasek, a treść powyżej i poniżej obrazka dotyczy karmienia piersią w miejscach publicznych. Trochę mam już dość tych cycków o poranku, tym bardziej, że te karmiące są o wiele większe od moich (o co nie tak trudno;). Są też bardziej pulchne, mają większy przedziałek i w ogóle walą po oczach. Ale te poranki z cudzymi cyckami pewnie mnie irytują tylko dlatego, że to ja mam z tym problem, bo z treści, które czytam wynika, że walka jest o wielką stawkę, a mianowicie o możliwość swobodnego karmienia bobasków w każdym miejscu i we wszystkich okolicznościach. W końcu dzieci są święte i najważniejsze na świecie. Coś o tym wiem, mam czworo, z czego wykarmiłam cyckiem dwoje. Wtedy i moje cycki były takie pulchne i ….oj, rozmarzyłam się, ale uwierzcie, było co publicznie pokazywać.

No więc o co biega z tymi cyckami? Chodzi chyba o to, żeby tak na przykład siedząc sobie ze znajomymi w restauracji bez skrępowania móc wyciągnąć cycusia i dzidziusia do niego przystawić. To znaczy matka karmiąca robi to bez żadnego skrępowania, choć jeszcze 9 miesięcy wcześniej skrzętnie ukrywała swoje wdzięki. Kobieta karmiąca traci poczucie wstydu, bo instynkt macierzyński go zabija. Sama pamiętam jak w szpitalu po porodzie wszystkie dostałyśmy pieluchy jednorazowe i zakaz zakładania gaci. Wszystkie bez skrępowania chodziłyśmy w rozchełstanych koszulinach ściskając między nogami pieluchę. Nie krępowali nas ani goście, ani obsługa szpitalna. Stan poporodowy, to stan jeszcze bardziej odmienny niż stan odmienny, którym jest sama ciąża. Jesteśmy społeczeństwem nowoczesnym i postępowym, co oznacza, że akceptujemy coraz bardziej naszą naturę i pierwotne instynkty. Cycki pełne mleka są po to, by nimi karmić dzieci. O co biega? A matka ma prawo chodzić z dzieciątkiem gdzie zechce, czasy chowania się w domu skończone. Słodkie maluszki widać nie tylko w restauracjach, ale i na koncertach, w teatrach, w biurach, pociągach, metrze i w kościele. A że nareszcie dojrzeliśmy do czasów, że dzieci karmi się na żądanie, a nie na zegarek, to jak bobas zażąda w restauracji, metrze, czy kościele, to należy go nakarmić. Tak? I komu może się to nie podobać? Kto się burzy? Może te stare moherowe dewotki, co to zazdroszczą, że jak same karmiły, to robiły to pod prześcieradłem, w osobnym pokoju i uważając, by nikt sutka nie zobaczył. Kto jeszcze? Może turyści, którzy z różnych krajów do nas zjechali, a co kraj to obyczaj, więc stosunek do piersi może ograniczać się do stosunków. Stosunki te jednak odbywają się na osobności, więc oglądanie cudzych cycków może być dla niektórych turystów krępujące. Ale jak im się nie podoba, to niech spadają do swoich zacofanych krajów. No to kto jeszcze się przyznaje do potępiania karmiącej golizny? Zapewne bezdzietni, których jeszcze nie trafiła choroba psychiczna zwana rodzicielstwem i są na etapie cieszenia się życiem singla lub nowożeńców, którzy dzieciom mówią stanowcze nie i cycuszki są tylko po to, by się nimi bawić gdzieś w mniej lub bardziej ustronnym i intymnym miejscu. Ale w sumie dlaczego? Karmienie piersią to naturalne zjawisko. Tak samo jak uprawianie miłości. Więcej, to drugie poprzedza to pierwsze, albo inaczej, to pierwsze jest konsekwencją tego drugiego. No to dlaczego w ustronnym miejscu. Dlaczego nie w restauracji, metrze, czy kościele. Skoro nic co ludzkie nie jest nam obce, to publiczne uprawianie seksu też nie powinno oburzać, ani obrażać. Tak jak kiedyś nasi przodkowie. Tak jak nadal w różnych plemionach pierwotnych, gdzie nic nikogo nie dziwi, a natura jest akceptowana w 100%. Wszyscy chodzą nago, seks uprawiają publicznie, menstruują publicznie i publicznie karmią dzieci. W końcu to natura. Nie ma się czego wstydzić. No więc jeśli jakąś parę najdzie w restauracji, to tyłek na stół i… Bo dlaczego nie? W końcu przy stoliku obok jakaś pani wyrzuciła cycki na stół serwując sycące danie swojemu bobasowi. A wszyscy pruderyjni emeryci, moherowi katolicy i bezdzietni gówniarze, oraz dzieci ze stolików obok niech wlepią swe oczy w piersi kurczaka na własnym talerzu.

Karmiłam piersią również w miejscach publicznych. Jednak zawsze starałam się robić to tak, by nikogo nie urazić. Zawsze odwracałam się tyłem, zakrywałam najpierw szalem, lub wychodziłam w ustronne miejsce. I nie dlatego, że wstydziłam się swoich wdzięków. Wręcz przeciwnie, było co pokazywać. Robiłam to z szacunku dla innych użytkowników przestrzeni publicznej, którzy mogą mieć inne przekonania niż ja. Dla których bobasy, to abstrakcja, tak jak dziecięca kupka, to nie śliczna papka, tylko obrzydliwe odchody. Nie przewijałam dzieci w restauracjach, nie karmiłam ich z piersiami na wierzchu. Może jestem zacofana, pruderyjna i niemodna. A może w tych staruszkach widziałam moich dziadków, którzy czuliby się skrępowani, w bezdzietnych gnojach, dostrzegłam mojego brata, dla którego dzieci były wtedy groźnymi kosmitami. W dzieciach przy stolikach obok widziałam siebie, gdy byłam mała. Nie byłam wychowana w pruderyjnej rodzinie. Wakacje spędzaliśmy w dawnej Jugosławii na plażach nudystów, ale to było miejsce temu dedykowane i tam chodzili tylko Ci, którym nagość nie przeszkadzała.

I tak jak ze wszystkim, tak i z karmieniem piersią potrzebny jest takt i wyczucie. A nie tak ze skrajności w skrajność: spod pierzyny prosto na cudzy talerz, a przecież nie ma konieczności serwowania wszystkim własnych piersi na obiad. Naprawdę. Można nakarmić dziecko piersią w każdym miejscu, robiąc to tak, by nikogo nie urazić. Mnie się jakoś udawało. I to nie dlatego, że wstydziłam się swoich piersi, czy przyssanego do nich dziecka, ale z szacunku do drugiego człowieka, który ma prawo do własnych poglądów, własnych odczuć i swojego wstydu, tak samo jak ja mam prawo do karmienia mojego kochanego dzidziusia.

12 thoughts on “Cycki na stół!

  1. No wlasnie ? Można znaleźć złoty środek . Myśle, ze karmienie jest piękne ale tez bardzo intymne. Nie każdy chce w nim uczestniczyć ale i nie każdego chce sie do niego wpuszczac .

  2. Agato calkowicie sue z Toba zgadzam ja karmilam moje corki po 2 lata synka karmie do dzis a ma ponad 3 wiec sila rzeczy nie sposob spedzic tyle lat w domu zawsze bedac w miejscu publicznym szukalam sposobu aby dyskretnie nakarmic dziecko i nigdy nie spotkalam sie z wrogoscia otoczenia wrecz przeciwnie zyczlwoscia ludzi i to kazdym wieku np. Jesli karmilam w ustronym miejscu w restautacji ludzie usmiechali sie zyczliwie i siadali dalej abu nas nie krepowac zawsze tez starakam sie tak ubierac aby moc jak nadyskretniej karmic dlatego nie moge zrozumiec skad ta afera mysle ze obie strony troche wyolbrzymiaja problem , mysle tez ze w dzisiejszych czasach w pogoni za swoja wygoda jako spoleczenstwo coraz mniej potrafimy wczuc sie w sytuacje innych
    Pozdrawiam

  3. Wydaje mi się, że sprawa karmienia piersią w miejscach publicznych została rozdmuchana na podstawie jednego incydentu, którego opisywać nie będę, ponieważ wszyscy mający facebooka już dawno się o nim dowiedzieli. Był to jednorazowy incydent (tak podejrzewam), który zapoczątkował wojnę pomiędzy samymi kobietami (nie widziałam mężczyzn udzielających się w komentarzach). Wszyscy (a raczej wszystkie) na siebie krzyczą, przerzucają się argumentami i dają upust swojej złości. Pytanie brzmi: po co? Każda kulturalna osoba wie, że ma prawo nakarmić dziecko, gdy jest głodne. Może to zrobić nie robiąc wokół tego zamieszania. Po prostu odwrócić się tyłem, zakryć odejść na bok lub najzwyczajniej w świecie nakarmić tak jak zwykle to robi. Ostatnio na placu zabaw mama przytuliła głodne 3 miesięczne dziecko, odwróciła się tyłem do piaskownicy i czule zaczęła je głaskać po włosach podczas karmienia piersią? Ludzi było sporo, dla wszystkich była to naturalna sytuacja. Pani nie obwieszczała całemu światu niczego, skoncentrowała się na dziecku przy okazji szanując obecność innych dookoła (ludzi starszych, mężczyzn, nastolatków itp). Inny przykład – koleżanka w restauracji w Ikei przy stoliku zaczęła karmić swoją córkę. Ludzi dookoła było pełno. Nikt nie komentował sytuacji, nikt nas nie omijał, chociaż siedziałyśmy w miejscu przechodnim. Wszyscy traktowali tą czynność naturalnie. Nikt nie patrzył z zażenowaniem. Koleżanka sama nie traktowała tego jako jakiejś nadzwyczajnej sytuacji. Po prostu nakarmiła dziecko tak jak robi to od samego początku.
    Podsumowując, same mamy wpływ na to jak jesteśmy odbierane. Jeżeli zachowujemy się naturalnie i szanujemy przy tym innych to spotkamy się z tym samym. A jeśli nie to trudno – nie jest to nasza wina i musimy się z tym liczyć, że nie wszyscy ludzie są wobec nas w porządku. Nie napędzajmy się jedną skrajną skrajną sytuacją, bo takich skrajnych sytuacji dotyczących macierzyństwa jest mnóstwo.

  4. Super ujęcie tematu! ” I tak jak ze wszystkim, tak i z karmieniem piersią potrzebny jest takt i wyczucie. A nie tak ze skrajności w skrajność”. Myślę, że pod każdym tekstem na temat karmienia w miejscu publicznym, powinno znaleźć się tych kilka słów. Mnie również irytuje cały ten szum wokół karmienia piersią “na oczach innych”. Sama “wykarmilam cyckiem” trójkę moich dzieci i również zdażało się, że w miejscu publicznym, ale można to zrobić z wyczuciem i taktem. Moją córeczkę (z.D) karmiłam za pomocą PEGa, również w miejscu publicznym, wzbudzając czasem spore zainteresowanie, ale nigdy odrazę, czy nieprzychylne uwagi. Starałam się zawsze zachować owe wyczucie…chociaż czasem nie było łatwo, kiedy dziecinka wręcz wydzierała się z głodu! Ale takie życie, jeść trzeba 🙂

  5. Skoro publiczne jedzenie jest więc porównywalne z publicznym seksem, to trzeba natychmiast zakazać wszystkich publicznych miejsc uciech cielesnych – rozpoczynając od restauracji, przez bary i bistro aż do kawiarni czy kafejek. Niech nikt nie zostanie zwiedziony – jedzenie choć naturalne, często następuje po seksie albo przed seksem, też zresztą naturalnym, więc nie powinno być uprawiane publicznie, tak jak i seks publicznie uprawiany nie jest (przez zdrowych ludzi).

    Z listy miejsc w których dzieciom nie wolno jeść, można natomiast spokojnie wykreślić wspomniane kościoły, bo sam papież zachęcał kobiety do karmienia piersią dzieci w kościele. Myślę, że taka rekomendacja wystarczy, żeby uznać, że kościoły to miejsca przyjazne naturalnemu karmieniu.

  6. Uwielbiam Twój blog i Twoje podejście do zycia! Czytając tu, dużo się nauczyłam i zmieniłam podjescie do zycia. Trzymaj się, pozdrawiam ciepło. 😉

  7. Dziękuję za głos rozsądku w sprawie. Myślałam, że się zestarzałam przed pięćdziesiątką bo krępuje mnie ostentacyjne macierzyństwo karmiących publicznie matek. Rozumiem, że niemowlę ma swoje prawa ale reszta społeczeństwa także je ma. O ile z radością wręcz zerkam ma kobiety które dyskretnie karmią swoje maleństwa o tyle pierś wywalona na stół w restauracji sprawiła, że z niej wyszłam bo poczułam się “nie na miejscu”. Nie muszę tego oglądać, nie chcę, i już.

  8. Brawo! I to jest super podejście, karmić wszędzie, ale robić to z dyskrecją i szacunkiem do innych. Nigdy nie zapomnę sytuacji, gdzie parę lat temu pracowałam jako kelnerka. Podeszłam do stolika przyjąć zamówienie od pary z malutkim dzieckiem. Kobieta bez żadnego oporu wywaliła swoją pierś i nie zważając na mnie oraz innych ludzi siedzących przy stolikach obok i jedzących swoje obiady. Jak gdyby nigdy nic zaczęła składać zamówienie na swojego kotleta z ziemniaczkami a ja nie mogłam się skupić na tym co do mnie mówi, bo widziałam tylko jej nabrzmiałego, żylastego cycka 😀 ok dziecko głodne- nakarm, ale choć odrobina dyskrecji i kultury przy tym nie zaszkodzi…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.