Zwolnij, po co się spieszyć:)

Jechaliśmy w niedzielę nad Wisłę, skończyliśmy w Parku Linowym przy ul. Gwiaździstej (w Warszawie). Przejeżdżaliśmy obok setki razy mówiąc “Kiedyś tu musimy przyjść”. Dlaczego to “kiedyś” nie może być teraz?

Trasa dla małych dzieci: niebieska. Koszt: 30 zł za biegającą sztukę i czas nieograniczony. Czynne od 9 rano do zmierzchu, więc mogliśmy się nacieszyć słońcem do woli. Różne trasy dyndały nam nad głowami. Każdy wiek i stopień zaawansowania znajdzie tu coś dla siebie. Ada pokonała niebieską trasę w 5 minut, poznając przy okazji trzech kolegów i koleżankę. Krystian wszedł z entuzjazmem, ale… I tu dobra wiadomość dla tych co mają do mnie pretensje, że ja zawsze taka happy. Otóż Krys zaciął się już na samym początku powodując spory korek. Sam był mocno zdenerwowany tą sytuacją, a ja czułam na sobie spojrzenia niecierpliwych rodziców, mówiące “niech Pani coś z nim zrobi”. Ale Krystian zrobił sam. Powoli zaczął czołgać się do przodu, na czworakach, dygocząc ze strachu. Wściekał się, gdy ktoś chciał go wyminąć, zgrzytał zębami i krzyczał. Z trudem dotarł do końca i byłam pewna, że zaraz pojedziemy nad Wisłę. Ale zanim się obejrzałam Krys był już na trasie po raz drugi. Tym razem ciut ciut pewniej, troszeczkę mniej dygotał, ale cały czas tak samo krzyczał na dzieci niecierpliwie siedzące mu na plecach.

Krystian znalazł koło ratunkowe
Krystian znalazł koło ratunkowe

I tu mnie olśniło. To nie Krystian jest problemem. To my sami uczymy nasze dzieci, by przebiec życie szybciej, jak najszybciej. Uczymy je ścigać się, zachęcamy do rywalizacji nawet tam, gdzie nie jest ona konieczna. “No, zobaczymy, czy umiesz przejść całą trasę szybciej niż Julek.” “Ciekawe kto będzie pierwszy”. A tu taka przeszkoda nie do przejścia, czyli mój Krystian. Małe korposzczurki ćwiczące pod okiem zdeterminowanych rodziców deptały Krystianowi po rękach. I tu właśnie wkroczyłam ja. Szłam obok pilnując, by żaden z nich dziecka mi nie podeptał. Nigdzie nie jest w regulaminie napisane, że trasę trzeba przejść w 4 minuty. Nigdzie. A takie zwolnienie, to niezła lekcja dla samych dzieci i dla ich rodziców. Okazuje się, że nie potrafimy zwalniać. Potrafimy biec, ścigać się, ale zwalniać nie. Zwalnianie powoduje u wszystkich nerwowość. Dlaczego? Sama musiałam zawrócić Adę i posadzić na kocyku, bo skoczyła Krystianowi na głowę. Ale następnym razem już wiedziała. Już się nauczyła, że po trupach nie wolno. Zaczęła z Krystianem negocjować, by ją przepuścił. Udało się. I ten dialog utorował drogę pozostałym dzieciom, które nagle też się nauczyły. Szły spokojnie za Krystianem do drewnianego domku, który był stacją pomiędzy kolejnymi etapami trasy. Wtedy Krystian schodził na bok i czekał aż wszyscy przejdą i dalej kroczył swoim własnym tempem. Wszyscy nauczyli się współpracować i szanować. No czy to nie piękne! Ojej przepraszam, znowu wyszło na to, że jestem happy!

Krystian przez pięć godzin przeszedł trasę chyba ze dwadzieścia razy. Coraz bardziej wyprostowany, coraz bardziej pewny siebie. Zdeterminowany, by pokonać swoje słabości, by przezwyciężyć własne lęki. Duma! Wszyscy wróciliśmy wypoczęci, uśmiechnięci, zadowoleni i …cholera…bardzo happy!

Pocztówki z majówki

 

A ja znowu nieznośnie happy:)
A ja znowu nieznośnie happy:)
IMG_4266
Szyld mówi sam za siebie
IMG_4457
Oboje ciężko pracowali. Ada pokonując trasy, Krystian w przerwach pokonywał truskawki.
IMG_4444
Ada ma to chyba jednak po mnie. Też jest ciągle happy:)
IMG_4418
I jeszcze raz…
IMG_4469
Widok z mojego kocyka:)
IMG_4384
Cudaczek:)
IMG_4376
Ja latam!
IMG_4317
Krystian założył kask! No nie wierzę!
IMG_4301
Ada też lata!
IMG_4447
Dmuchawce, latawce, wiatr

5 thoughts on “Zwolnij, po co się spieszyć:)

  1. A bym chciała co nieco odnośnie “korposzczurków”….. nie wszyscy mają możliwość prowadzić własną działalność, niektórzy MUSZĄ pracować w korporacji…bo za coś tym “szczurkom” trzeba kupić jedzenie…..zatem porównywanie rozwydrzonych dzieciaków, które nie umiały się zachować do ludzi pracujących w korporacjach moim zdaniem jest niegrzeczne…Nie wszyscy pracujący w korporacji to ludzie, którzy uwielbiają się ścigać i rozpychać łokciami….zasadą pracy w takim miejscu często jest wyrobienie pewnej normy….co siłą rzeczy związane jest z pracą pod presją czasu….i tyle….

  2. Hej Agata.

    Twojego bloga czytamy od paru miesięcy. Jest świetny. Jedyna uwaga nt. tego wpisu: wiesz, że dzieci z TR21mają dużo bardziej miękkie kręgosłupy w części szyjnej i niewielki wypadek na trampolinie może spowodować kalectwo? Najlepiej sprawdzić z pediatrą albo specjalistą, czy można brać Krystiana na trampolinę bez obaw.

    Pozdrawiamy Ciebie i Twoją gromadkę gorąco.

    1. Bardzo dziękuję, że o tym mówisz. Krys jest pod opieką wspaniałych specjalistów praktycznie od urodzenia. Na szczęście nie ma problemów z kręgosłupem szyjnym. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)

      1. W tutejszym kraju dzieciom z TR21 dopiero w szóstym roku życia robi się zdjęcie rentgenowskie i na jego podstawie pozwala/zabrania takich “wybryków”. A do tego czasu nasza latorośl musiała zapomnieć o trampolinie na rzecz pływania i innych mniej obciążających zajęć. 🙂

        Pozdrawiam Ciebie i Twoich raz jeszcze.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.