Mój syn o mnie

“Historia mojej Mamy”

Oryginalny tytuł tego tekstu brzmi “The story of my Mom”, a jego autorem jest mój dorosły już syn, Aleksander. Tekst został napisany po angielsku, gdyż był ostatnim zadaniem, które Aleks miał napisać na zaliczenie z j. angielskiego tuż przed maturą. Kiedy praca została oddana, przesłał mi ją mailem. Bez słowa komentarza, bez ostrzeżenia. Czytałam w nocy i płakałam. Nigdy nie spodziewałam się, że moje dorastające dziecko wystawi mi na koniec liceum taką cenzurkę…

Dzisiaj Aleks i Michał są już dorośli. Rozpoczynają samodzielne życie. Każdy z nich wybrał inną drogę. Z obu jestem niesamowicie dumna.

“Moja mama jest najsilniejszą i najodważniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek znałem. Jest samotną matką czwórki dzieci i bez względu na okoliczności, ja i moje rodzeństwo, zawsze czujemy, że szczęście i bezpieczeństwo jej dzieci są głównym celem jej życia. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, jak bardzo jestem wdzięczny za to, że jest moim rodzicem.

Jeszcze zanim się urodziłem, moja mama otworzyła swoją własną agencję reklamową. Odkąd pamiętam zawsze wydawała się szczęśliwa, a praca była jej pasją. Wkrótce ona i mój tata byli prezesami dobrze prosperującej firmy. Kiedy miałem sześć lat, urodził się Krystian – mój brat z zespołem Downa. Od tego momentu mama zaczęła zmagać się z ciężką depresją, ale gdy była przy mnie, zawsze wydawała się radosna. Większość wolnego czasu poświęcała na rehabilitację Krystiana. Mimo, że miała swoje wewnętrzne problemy, prowadziła firmę i opiekowała się niepełnosprawnym dzieckiem, zawsze znajdowała dla mnie czas, za co nie byłem jej wtedy zbyt wdzięczny. Dwa lata później moi rodzice zdecydowali się adoptować moją siostrę Adę. Chociaż wiele domów dziecka nie zgadzało się na adopcję kolejnego dziecka ze względu na mojego brata, szukali dalej i po kolejnych dwóch latach w końcu przywieźli do domu moją siostrę Adę, która była wtedy niemowlęciem.

Minęły kolejne dwa lata i okazało się, że moi rodzice chcą się rozwieść. Walki wewnętrzne mojej Mamy stawały się coraz gorsze, nawet po wyprowadzce od taty. Dowiedziałem się o tym wiele lat później. Zawsze uśmiechała się gdy była przy mnie lub moim rodzeństwie. Byłem wtedy zbuntowanym nastolatkiem i moja postawa jej nie pomagała. Po jakimś czasie nasza sytuacja się ustabilizowała i przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Czuję się źle z tym, jak traktowałem mamę w tamtym czasie, byłem rozpieszczonym bachorem, który nie dbał o dobro swojej rodziny. Byłem pełen złości i miałem wiele pretensji do rodziców.

Kilka miesięcy później poznałem Michała, był moim kolegą z klasy w gimnazjum, szybko staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Dowiedziałem się, że mieszka w domu dziecka prowadzonym przez siostry zakonne. Zakonnice nie opiekowały się dziećmi, które tam mieszkały i dosłownie rujnowały im życie. Po pewnym czasie Siostra Dyrektorka uznała, że mam “grzeszny” wpływ na Michała i zaczęła ograniczać Michałowi przywileje, aby nie mógł mnie widywać po szkole. Powiedziałem o tym mojej Mamie i zapytałem, czy możemy coś zrobić, żeby został z nami. Mama bezkrytycznie uznała, że trzeba mu pomóc. Do dziś nie mogę pojąć dlaczego samotna matka trójki dzieci z jednym dzieckiem niepełnosprawnym, zdecydowała się na adopcję kolejnego chłopca. Siostra Dyrektor próbowała zrobić wszystko, aby ją powstrzymać, ale moja mama była zdeterminowana, aby uszczęśliwić kolejne dziecko. Po roku rozpraw sądowych oficjalnie powitaliśmy Michała w naszym domu i rodzinie.

W miarę upływu czasu, gdy dorastałem, a ja i moja Mama staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, wyjaśniła mi swoje zmagania z depresją, o której do tej pory nie wiedziałem. Byłem pod wrażeniem, jak przekształciła swoje słabości w siłę, zakładając blog o depresji i macierzyństwie. Pisanie i pomaganie ludziom stało się jej nową pasją i wkrótce po tym, jak jej działalność w sieci nabrała rozpędu, zaczęła pisać książki. Teraz jest inspiracją nie tylko dla swoich dzieci, ale także dla tysięcy innych kobiet śledzących jej bloga.

Po wielu latach moja Mama wreszcie czuje się szczęśliwa i spełniona w życiu. Wychowała czwórkę dzieci, które ją podziwiają i wspierają bez względu na wszystko. Choć sama się za feministkę nie uważa, ja zawsze ją tak odbieram. Lubimy żartować na temat dzisiejszego feminizmu, który naszym zdaniem stracił swoją pierwotną misję. Zawsze mi pomaga, jak tylko może, a ja czuję się bezpiecznie, dzieląc się z nią moimi problemami.

Po prawie roku intensywnych szkoleń została międzynarodowym coachem i pomaga teraz jeszcze większej liczbie osób aby stały się lepsze, co jest niesamowite! Chciałbym, aby jak najwięcej osób korzystało z jej cudownego wsparcia.” ~ Aleksander G.

Fot.: Iwona Karolak Fotografia

COACHING>>>

KONTAKT>>>