Moja tajemnica skrywana pod spodniami

Masz za grube nogi, płaski tyłek, za małe cycki i zbyt cienkie włosy. Za każdym razem kiedy ON mówi Ci, że jesteś piękna masz ochotę zmierzyć mu gorączkę i modlisz się, by nigdy nie wybrał się do okulisty. Zastanów się czyje kompleksy nosisz, a potem zdejmij je i wyrzuć jak stary, niemodny ciuch, który Cię oszpeca. Od dzisiaj zacznij cieszyć się sobą w pełnej okazałości.

– Dlaczego nie nosisz sukienek? – spytał.
– Bo mam brzydkie nogi – odparłam.
– A kto Ci to powiedział? – spojrzał na mnie ze zdumieniem, zerkając jednocześnie na moje szczelnie opatulone dżinsami kończyny.
– Nie wiem, ja sama, przecież widzę. Są grube i pokryte siatką fioletowych pajączków. Kiedyś próbowałam z tym walczyć, ale nowe pajączki zastępowały te usunięte. Zrezygnowałam. Spodnie są tańsze, mniej bolesne i łatwiejsze w aplikacji – zażartowałam, a mówiąc to zaczerwieniłam się ze wstydu. Przecież on już widział moje nogi bez dżinsów, a ja teraz zwracam jego uwagę na coś, czego być może nie zauważył. Teraz zobaczy z całą pewnością. Popatrzył na mnie, a ja zobaczyłam w jego oczach jedynie bezwarunkową akceptację i wielką miłość. Nie widział żadnych “brzydkich nóg” ani przed, ani po moim “coming oucie”.

Od tej pory obsesyjnie zaczęłam oglądać nogi kobiet, które noszą sukienki i szorty tak krótkie, że prawie widać im pośladki. Niektóre z nich są niezwykle atrakcyjne, choć nie mają okładkowej urody. To kobiety z mojego otoczenia. Z gromadką dzieci, zabiegane, po 30 tce, albo i po 40 tce. Nigdy przedtem nie przyglądałam się ich nogom. Po prostu stanowiły miłą dla oka całość. Teraz jednak idąc za taką damą wlepiałam wzrok w jej nogi. Nogi z cellulitem, żyłkami w różnych rozmiarach i odcieniach, nogi białe jak mleko, zaróżowione, czy opalone. W większości “za grube” i “krzywe”.

Kiedy przestałam nosić sukienki? Kiedyś nosiłam je chętnie, ale wtedy byłam młoda, chodziłam na siłownię i nogi miałam dość (choć nigdy chyba nie dość) zgrabne. Prawie nigdy jednak nie chodziłam z gołymi nogami. A to dlatego, że na prawej łydce prawie od urodzenia miałam fioletowego pajączka. Skłonność do nich odziedziczyłam po mamie. Tata też nie jest w tym temacie bez winy. Mama zawsze była szczupła i zgrabna, ale nigdy nie pokazywała nóg. Wyglądała bardziej na młodą dziewczynę, niż na matkę trójki dzieci, a nowy listonosz zwykle w drzwiach pytał ją czy są w domu rodzice, bo trzeba podpisać polecony. Nigdy jednak nie nosiła sukienek ani szortów, a to ze względu na to, że miała “za grube łydki”, a fioletowe pajączki w różnych rozmiarach pokrywały jej nogi. Pamiętam, że jako dziecko nigdy nie rozumiałam jej kompleksów. Dla mnie była zwykłą, ładną mamą, tylko nie nosiła sukienek i korali:) Kiedyś pomyślałam, że ja będę nosiła jedno i drugie. Korale mogę chyba odpuścić, ale co z tymi sukienkami?

Przeszukałam szafę. Znalazłam trzy, na szczęście jedną długą aż do ziemi. Do tego czarne kryjące rajstopy:) Taaak, ale teraz chyba na nie trochę za ciepło. Założyłam szarą, nad kolano, bez rajstop i przemknęłam się pod ścianami bloku do Żabki. Zamarzyła mi się cynamonowa bułeczka na śniadanie. Pani chciała dać mi dwie, ale odmówiłam argumentując, że za bardzo utyję. Spojrzała na mnie zdziwiona i rzuciła: “Chyba z kości na ości, jest Pani bardzo szczupła”. Mimo to wzięłam tylko jedną. Leży teraz obok mnie i czeka aż skończę pisać:) Mam do tych cynamonek wielką słabość. Rozkosz konsumowania jednak mąci troska o mój brzuch… Tak, ona też go zakrywa, bo zaczął jej od jakiegoś czasu przeszkadzać. Wstydzi się go, a ja to czym prędzej od niej pożyczyłam i zaczęłam sama nosić, choć nie raz jej mówiłam, że przesadza. Bo ona dla mnie zawsze dobrze wygląda, choć ona sama dla siebie nie.

Mam piękną córeczkę. Zgrabną, odważną, bardzo atrakcyjną młodą kobietkę. Chcę żeby zawsze była dumna z tego jak wygląda, bez względu na to jak będzie wyglądała za 10, 20, czy 40 lat. Bo to co się czuje na własny temat, nosi się na wierzchu. Ja ubieram się w nie moje kompleksy, które z pewnością z mojej szafy zacznie wypożyczać moja córeczka. Więc od dzisiaj won z kompleksami! Wyciągam je z szafy, pakuję w plastikowy worek i wynoszę na śmietnik. Zadanie na weekend: kupić nową sukienkę:)

6 thoughts on “Moja tajemnica skrywana pod spodniami

  1. Po pierwsze udanego polowania na zakupach – idealnej sukienki życzę 🙂
    Jeśli chodzi o pajączki na nogach, też mam – nie wiem jak bardzo są widoczne, ale ja udaję, że ich nie ma 😉 Mam kilka kompleksów, jednak nie specjalnie się nimi przejmuję – nauczyłam się z nimi żyć 🙂 Miałam w planie je naprawić, ale gdy obejrzałam kilka odcinków programów odnośnie operacji plastycznych, stwierdziłam, że dam sobie z nimi radę – przeraża mnie wizja bólu i narkozy.
    To dobrze, że ze względu na córkę o tym pomyślałaś, ja pamiętam moją mamę zawsze pięknie ubraną – nigdy w fartuszku, a zajmowała się domem i nie stroiła do pracy. Robiła to zawsze dla siebie, bo lubiła dobrze wyglądać – dziś nadal jest piękna i uśmiechnięta, choć rzadko widuję ją w szpilkach (zdrowie na to nie pozwala). I ja też mimo, że aktualnie zawodowo nie pracuję – to staram się dobrze wyglądać – bo chcę by moje dzieciaki wiedziały, że dobrze jest być pewnym siebie i lubić siebie 🙂

  2. Witam.

    Droga Agato,

    bardzo słuszne podejście. Kiedyś też nie chciałam nosić sukienek i spódniczek. Ba! Panicznie bałam się tzw. “spódniczek ołówkowych”, które dzisiaj wprost uwielbiam.
    Podobnie jak Ty sądziłam, że z takich czy innych powodów nie mogę czy nie powinnam.
    Dzisiaj, mając 44 lata, korzystam z atutów kobiecości (nie mam ich za wiele). Cztery lata temu poddałam się operacji usunięcia żylaków, które dość szpetnie prezentowały się na jednej z moich kończyn dolnych.
    Przestałam wierzyć w słowa wypowiadane prze niektóre osoby, przyjrzałam się sobie i stwierdziłąm, że CZEMU NIE?
    Noszę sukienki każdego dnia, mam ich całe mnóstwo i ciągle mi mało.

    Tobie również polecam zrzucenie spodni i założenie sukienek – to naprawdę fajny i kobiecy strój. Z tego co dotychczas przeczytałąm na Twoim blogu jesteś świadomą siebie Kobietą, a zatem: realizuj plan na weekend! Kupuj sukienkę – od czegoś trzeba zacząć.

    Powodzenia w zakupach i przyjemości z noszenia sukienek.
    Klara

    1. Klaro, też mam 44 lata i właśnie rozpoczynam erę sukienkową:) Moja szafa ostatnio się skurczyła. Już nie czuję się dobrze w moich starych ciuchach. Dużo zmian i ja w związku z tym też się zmieniłam. Polubiłam siebie, więcej, pokochałam i teraz “pokochuję” te mniej lubiane części mnie:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.