Droga Matko mojej córki

Nie znam Cię, ale każdego dnia poznając moją córkę, poznaję Ciebie. A że Ty nie możesz cieszyć się nią na co dzień, to Ci o niej opowiem. Jest piękna, pewnie po Tobie, mądra, i bardzo odważna, to też po Tobie.

Bo cóż może wymagać większej odwagi niż oddanie własnego dziecka obcym ludziom w nadziei i z wiarą, że znajdzie dom, w którym będzie mu lepiej. Nawet nie wiesz droga Mamo ile razy o Tobie myślę. Wyobrażam sobie jak poszłaś do szpitala urodzić dziecko i musiałaś zebrać w sobie wszystkie siły, całą odwagę, by powiedzieć, że się go zrzekasz, że oddajesz, nie możesz się nim opiekować…Wyobrażam sobie spojrzenia pielęgniarek, lekarzy i współlokatorek na oddziale położniczym. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czułaś, gdy widziałaś inne kobiety karmiące i tulące swoje maleństwa…Nie umiem sobie wyobrazić ile musiałaś słyszeć szeptów za plecami, gdy wróciłaś ze szpitala bez brzucha, ale i bez dziecka. Wiem, że byłaś wielokrotnie potępiana za swoją decyzję, szkalowana, patrzono na Ciebie z pogardą. Niesłusznie. Niesprawiedliwie. Bo jak wielkiej odwagi, jak wielkiej miłości wymaga świadome oddanie dziecka, które nosiłaś pod sercem przez 9 miesięcy. Znacznie większej niż opiekowanie się nim, karmienie i wstawanie po nocach. Ty tego nie robiłaś, ale pewnie nie ma dnia żebyś nie zastanawiała się nad tym gdzie Twoja córka jest, co robi, czy ktoś ją pokochał tak bardzo jak Ty. Nie wiem, czy to ukoi Twoje cierpienie, ale chcę żebyś wiedziała, że robię wszystko, by Twoja, nasza córka była szczęśliwa, rozwijała się zdrowo i stawała się najlepszą sobą. I obiecuję Ci, że opowiem jej o Tobie, Twojej odwadze, Twojej miłości, a ona będzie z Ciebie dumna i będzie Cię kochała tak jak na to zasługujesz.

Bohaterka z porodówki

Na czym polega różnica pomiędzy heroizmem a odwagą? Heroizmem jest wskoczyć do wody, by uratować tonące dziecko. Słusznie takie akty nagradza się publicznym aplauzem. Są to jednak sytuacje wyjątkowe, związane z czasem i miejscem, w którym dana osoba się znalazła. Nie miała na to wpływu, jednak jej decyzja podjęta w ułamku sekundy była heroiczna. Jest jednak rodzaj odwagi, który płynie ze środka człowieka, wynika z ogromnej wrażliwości i świadomości konsekwencji podejmowanej decyzji i rodzi się powoli. Zwykle wiąże się z obnażeniem swojego ja i wystawieniem na publiczny osąd. To jest prawdziwa odwaga. Te matki nie stają się gwiazdami mediów, ani nie mówi się o nich na przyjęciach. To są kobiety z sąsiedztwa, które miały odwagę pójść pod prąd. To na przykład młoda matka, która przez dziewięć miesięcy zdawała sobie sprawę, że nie jest wystarczająco dojrzała, by zapewnić mu godny i w końcu decyduje się na zrzeczenie się swojego dziecka w szpitalu. O ile łatwiej byłoby nic nie powiedzieć, zabrać do domu i liczyć na to, że jakoś to będzie, a potem winić dziecko za własne nieszczęście. Wyobraźcie sobie co przeżywa taka kobieta, jak ta decyzja w niej narasta, jaki koszmarny, duszący lęk odczuwa gdy czuje pierwsze skurcze i wie, że to już. Boi się nie tylko porodu, ale i własnej decyzji, oceny, spojrzeń, krytyki. Takie kobiety muszą być odważne zarówno w czasie gdy ich decyzja dojrzewa, jak i przez długi czas po jej podjęciu, gdy żyją z jej konsekwencjami do końca życia. To są prawdziwe bohaterki, które nie liczą na chwałę, nie zbierają poklasku, nie czytają o sobie w gazetach. To są kobiety, które każdego dnia gdy się budzą, na nowo zbierają odwagę, by zrobić kolejny krok.

Nie znam Matki mojej córki i pewnie nigdy nie poznam, ale właśnie dzisiaj, w Dniu Matki chcę jej podziękować za jej odwagę. Tak wiele mówi się o tym, że lepiej oddać niż zabić, ale te, które podjęły decyzję o oddaniu na pochwałę w swoim środowisku raczej liczyć nie mogą. A przecież taką decyzją właśnie dają dziecku szansę na szybką adopcję. W przeciwnym razie, gdy nie dają sobie rady z macierzyństwem ich dzieci umieszczane są w rodzinach zastępczych, domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych i tam tkwią zawieszone pomiędzy matką, która nie może się nimi opiekować, a rodziną, która może je adoptować.

Słuchałam, gdy znajomi patrząc na Adę komentowali “jak ona mogła oddać takie cudowne dziecko, co to za matka, jaki podły człowiek”. Za każdym razem się buntowałam, za każdym razem broniłam. Uważam, że jest wielkim człowiekiem, moją i mojej córki bohaterką. Ten tekst jest podziękowaniem nie tylko dla niej, ale dla wszystkich Matek, które miały dowagę taką decyzję podjąć. Dziękuję.

27 thoughts on “Droga Matko mojej córki

  1. Bardzo szlachetne ze sa ludzie którzy odpowiedzialnie adoptuja ale to jednak powinna byc ostatecznosc. Przede wszystkim pomagajmy niezaradnym rodzinom , poza finansami-czesto duzo wazniejsze jest towarzyszenie im w codziennym zmaganiu sie z chorobami duszy i ciała.I to nie tylko Matkom ale Ojcom nalezy sie pomoc ( zwłaszcza w czasach gdyz mezczyzni sa spychani na margines życia rodziny).Kazda rozbita rodzina ( nawet ta z pozoru zła) to dramat dla dzieci.Nie ma rozwodów,chocby najpiekniej przeprowadzonych, bez szkody dla dzieci ( przerobione…). Moze to niepopularne co napisze ale odnosze wrazenie ze tak jak przed laty praktycznie kazdej kobiecie przysługiwała aborcja na życzenie tak teraz -oddanie dziecka jest rozwiazaniem niejako z automatu. To sie wydaje proste na poczatku ale ile kobiet zalecza swoje depresje i zale z tesknoty za dzieckiem (przejmujemy sie depresja poporodowa znanych celebrytów ale kto sie przejmuje biedna, nie raz bardzo młoda matka) ?Pewnie tyle ile dawniej zaleczało je po aborcji na życzenie ( niektóre do konca zycia…wiem cos na ten temat).Pozdrawiam wszystkie kochajace Mamy-z krwi i z duszy 🙂

    1. Droga Agnieszko, idealnym rozwiązaniem jest zaoferowanie pomocy rodzicowi lub rodzicom w każdym możliwym aspekcie, ale pod warunkiem, że rodzic ma określony czas na poradzenie sobie z problemem i wykazuje zaangażowanie i determinację by zmienić swoją sytuację i dziecko lub dzieci przy sobie zatrzymać. Rok to aż nadto, więc po roku sąd na podstawie oceny zespołu zaangażowanych specjalistów, przywraca dziecko rodzicom lub pozbawia ich praw rodzicielskich i umożliwia dziecku nowe życie w rodzinie adopcyjnej. Obowiązkiem rodzica jest dbać o zdrowie i bezpieczeństwo swojego potomstwa. Jeśli nie jest w stanie tego robić, to dla dziecka lepiej jest gdy jego sytuacja prawna jest uregulowana wcześnie niż później. Matki zazwyczaj nie oddają dobrowolnie swoich dzieci. Dlatego tak niewiele dzieci w Polsce jest wolnych do adopcji. Te, które wegetują w domach dziecka zazwyczaj mają nieuregulowaną sytuację prawną przez bardzo wiele lat. A dzieci starszych nikt nie chce adoptować. Podsumowując: pomoc tak, ale to rodzic musi wykazać chęć i determinację by z tej pomocy skorzystać, bo na siłę nikomu nie da się pomóc.

  2. Ma dwóch synków-nie urodziłam ich…rzadko myślę o ich bilogicznej mamie….raz się za nią pomodlilam…tylko raz na samym początku naszej wspólnej drogi….zapomniałam o niej….. tak bardzo wydaje mi się że jestemy z chłopcami od zawsze razem…Zapomniałam Ci podziękować za to że dawałaś moim synkom schronienie przez 9 miesięcy…a ciaża pewnie niełatwa bo bliźniacza…dziekuje….Chłopcy mają się świetnie każdy z nich jest zupełnie inny, inne temperamenty, inna osobowość. Teraz mają ponad dwa latka: tak często się razem chichrają jak kłócą- o to czy baba jaga istnieje czy nie, o to że klocek jest czerwony a nie niebieski. Przykro mi że nie możesz doświadczać tego szczęścia co ja…że nie widzisz ich anielskich twarzy, nie widziałaś ich pierwszych kroków, nie słyszałaś pierwszych słów, nie tulisz do snu. Przykro mi, że nie słyszysz jak już pięknie śpiewają kolędy, że nie dostajesz tych wszytskich buziaków, że nie będziesz piekła z nimi pierników na choinkę….Dziękuje, że to dzięki Tobie ja tego wszytskiego mogę doświadczać….. Od dziś częściej będę się za Ciebie modlić….

  3. Agato! Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu, ale do tej pory jakoś nie miała okazji podzielić się tym, co myślę. A myślę sobie, że na ogół podpisuję się pod Twoimi tekstami obiema rękami. Może nie zawsze się do końca zgadzam, ale często. Tak czy inaczej czytać lubię!
    Dziś szczególnie podziękować Ci chciałam za ten właśnie wpis, choć czytałam go już wcześniej. A dziś dlatego, że właśnie na jakimś blogu parentingowym wpadłam na wpis o dziecku z zespołem Downa zostawionym przez rodziców w szpitalu. Artykuł, który oczywiście rodziców potępiał i z góry określał jako tych złych. Ale to jeszcze pestka. Pod nim komentarze, w których poza szlochami nad biednym dzieckiem (nie neguje, że biedne, bo w końcu samo, nieprzytulane, niekochane), cała seria inwektyw pod adresem wyrodnej matki. Ciekawa jestem, ile z tych osób przy okazji ostatnich dyskusji aborcyjnych, napisało święte zdanie, że lepiej urodzić i zostawić, niż zabić?! Nie oceniam, co jest lepsze. Po prostu tak bardzo zabolała mnie niekonsekwencja i czara złości na ludzi, których nikt z komentujących nie znał. I przypomniał mi się Twój tekst. I wiesz co? Bardzo Ci za niego dziękuję, bo wcześniej myślałam, że jestem jedyną, która rozumie takie decyzje. I zamiast złości do takiej matki, bardo jej współczuję. Tego co musiała czuć zostawiając swoje dziecko i tego co musiała przejść od innych ludzi.
    W wyniku mojego oburzenia napisałam dziś swoje zdanie na Fb, co czynię niezmiernie rzadko. Pozwoliłam sobie również podlinkować ten wpis, jako przykład, że można i należy patrzeć na ten problem inaczej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie

  4. Witam serdecznie, bardzo dziękuję za ten wpis. Wzruszył mnie bardzo. Trudno było powstrzymać łzy. Nie jestem adopcyjną mamą. Jestem adoptowaną córką. I tak przykro mi czytać tak piękne słowa i tak trudno mi zrozumieć dlaczego moje obie mamy, a znam je obie, żyją w ciągłym żalu, który kumuluje się na mnie. Mam 39 lat. Od 20 znam prawdę. Moje dwie mamy to siostry. Duża rodzina, lata kłamstw i tajemnic. Jakiś czas temu poddałam się i musiałam dokonać wyboru. Mama adopcyjna była zazdrosna o moje kontakty z tamtą rodziną. Udało mi się utrzymać bliższy kontakt z rodzeństwem. To temat tak przykry, który ciągnie się od tak dawna, a ja choć mam już swoją rodzinę i jestem mamą, nie potrafię zaznać spokoju. Jestem skłonna pożegnać się z nimi obiema…

    1. Moja droga, podziwiam Cię. Podziwiam Cię ponieważ w trudnej jesteś sytuacji, a tak ze spokojem opisujesz to co się dzieje. Trzeba sobie wybaczać, doprowadź do spotkania z obiema mami. Powiedz im, że są Ci obie bliskie i nikt tego nie zmieni. Jedynie kto tu może mieć jakiś żal, to Ty! Ale jesteś wspaniałym człowiekiem. Masz prawo kontaktować się z obiema ze swoim rodzeństwem.Może porozmawiają. Nikt nie jest idealny, wszyscy popełniamy błędy. Nie można w głowie układać scenariuszy. Silny człowiek potrafi wybaczyć i przyznać sie do błędu. Życzę Ci aby było dobrze! Pozdrawiam Julia

  5. Witam… czytając Pani list, nie mogłam powstrzymać łez… ja jestem taką właśnie mamą… nie miałam niczego by zapewnić mojemu synkowi godnego życia… choć minął już rok, a może tylko rok… każdego dnia o nim myślę jak wygląda, co osiągnął w swoim niemowlęcy życiu, czy jest zdrowy. Oddając mojego synka tuż po porodzie napisałam list do rodziców załączając zdjęcia z każdego dnia od momentu porodu aż do czasu adopcji. Dostałam od rodziców list, przepiękny list i również zdjęcia naszego synka. Ból każdego dnia jest ogromny. Serce każdego dnia boli tak samo, że nie mogłam mojemu synkowi nic zaoferować prócz dania życia i dbania o nas te 9 miesięcy. Marzę o tym żeby zechciał mnie kiedyś poznać. To jest sensem mojego życia… Marzę by go objąć, by serdecznie uściskać rodziców za to, że podarowali mu całe swe serce na wychowanie i wielką miłość… To, że rodzina i większość znajomych się ode mnie odwrocili po podjęciu mojej najtrudniejsze w życiu decyzji jest bólem każdego dnia. Wierzę jednak, że zrobiłam wszytko co mogłam by mój synek miał najlepsze życie, choć moje będzie do końca bólem i ogromna tęsknotą… Wszyscy rodzice adopcyjni… Chcę Wam bardzo podziękować za wielką miłość i również za odwagę.

      1. Drogie mamy adopcyjne. Dziękuje Wam, że jesteście! Dziękuje Wam bo dajecie miłość i poczucie bezpieczeństwa tym bezbronnym dzieciom. Podziwiam Was. Nie mam dziecka adoptowanego, urodziłam 4 miesiące temu córeczkę. Jestem najszczęśliwsza kobietą na ziemi, tak jak i Wy. U mnie w rodzinie są adoptowane dziewczynki. Przeszły w dzieciństwie piekło( walczyły o jedzenie itp.) Uraz jest na całe życie! Najbardziej mam żal do naszego państwa, bo nikt nie ,,kontroluje” rodzin zastępczych, tam były traktowana gorzej niż zwierzęta, zamykane w ciemnych pomieczeniach ;( Czemu tak się dzieje?!! Dzisiaj często je widuje, są radosne. Maja obojga rodziców, dom. Rozwijają swoje zainteresowania. Są przeurocze 🙂

        1. Kochana, tak pochopnie wystawianą opinią na temat rodzin zastępczych robisz krzywdę ogromnej ilości ludzi, którzy pomagają wielu dzieciakom i to przede wszystkim tym, których nikt nie chce lub nie może adoptować ze względu na ich wiek, stan zdrowie lub stan prawny. Sama jestem nie tylko matką adopcyjną ale i zastępczą i jestem też regularnie kontrolowana przez WCPR. Jeśli jedna rodzina krzywdzi dzieci, nie znaczy, że WSZYSTKIE to robią. Niestety pisze się i mówi tylko o tych sensacyjnych przypadkach. Nikt nie pisze o tych, które ratują odrzucone i niechciane dzieci. Bez żadnych oczekiwań, bez “aktu własności” jakim jest adopcja, bez podziękowań, bezinteresownie…

          1. Nie chce nikogo urazić. Również nie oceniam! Pisze tylko o tych przypadkach, które znam. Nie mogę sobię wyobrazić, że dzieci, które miały piekło w domu, zgotowane przez rodziców, przechodzą wszystko od nowa w rodzinie zastępczej. Adoptowana Karolina, musi chodzić na terapie… Cieszę się, że są rodziny, które chcą pomóc i zadbać o te dzieci. Uważam, że jest to szlachetne powołanie.

          2. Rozumiem, że znasz taką JEDNĄ rodzinę. Nie pisz więc “rodziny”. Pisz o jednym przypadku i nie uogólniaj, bo to nie jest fair w stosunku do nas.

  6. Jestem Mamą Adopcyjną, ale różnica polega na tym, że córkę mam dopiero niecałe pół roku i przy całej wdzięczności do MB i MZ, czuję po prostu żal i zazdrość, że to nie dzięki mnie jest taką fantastyczną 4.5-letnią dziewczynką. Uwiera- bardzo, ale liczę, że z czasem (o ile tego nie zepsuję), będę mogła powiedzieć, że i ja mam w tym swój udział. Czekam na ten dzień z niecierpliwością!

    1. Postaraj się skupić na teraźniejszości. Celebruj każdy poranek, każdy wieczór, każdy dzień i noc. Na bieżąco, skup się na danej chwili:) Nie czekaj, zrób to sama, teraz. Powodzenia:)

    2. Droga Vi,
      Naprawdę, dobrze Cię rozumiem. Złość i poczucie zazdrości również towarzyszyło mi na początku adopcji. Najlepsze co można zrobić to po prostu z dzieckiem być i tak jak pisze Agata celebrować każdą chwilę. Ona ma wpływ na przyszłość Twojej córki. Ja osobiście jestem na etapie, że jestem szczęśliwa, że to nie ja urodziłam moje córki. A to dlatego, że nie miałyby tak pięknych oczu, nie były by tak utalentowane artystycznie i gdybym je urodziła to nie byłyby właśnie One. Do tego etapu dochodziłam jednak dość długo. Teraz łapię się na tym, że One są do mnie i męża tak podobne ( to samo poczucie humoru , miny, temperament, zamiłowanie do sportów, ), że nie raz powiem masz to po mnie czy po tacie. Życzę Ci wszystkiego dobrego. Powodzenia.

    3. Kochane adopcyjne mamy – jak bardzo się mylicie, twierdząc, że to, jakie fajne są Wasze dzieci nie jest Waszą zasługą. Jest wręcz przeciwnie. Geny to tylko 10-20%, reszta to miłość, troska i zaufanie, jakie od Was te dzieci otrzymały. Te same dzieci byłyby zupełnie inne w innym środowisku, z dala od Was (tym bardziej, gdyby było to środowisko destrukcyjne).

  7. Piękne wzruszająca słowa. Tak samo myslę i tak samo czuję. Jestem wdzieczna Matce moich córek za jej postawę . Za to, że zrobiła wszystko co mogła ,by młodsza córka mogła wychowywać się wraz ze swoją siostrą. Ja prawdopodobnie poznam Matkę moich córek, poniewaz one chcą ją w przyszłosci poznac ( starsza już ma 14 lat). W dzień Matki wybrałysmy sie w góry same ( bez taty i brata) i spokojnie mogłyśmy porozmawiac również o Niej. Mam wspaniałe i kochane córki właśnie dzięki Niej -Matce moich dzieci.

  8. Pani Agato. Dziękuję za ten wpis choć czytając ryczę i płaczę na przemian. Jestem mamą adopcyjną i obiema rękami podpisuję się pod Pani podziękowaniami dla biologicznej Mamy mojego Syna. Dobrze jest przeczytać tekst, który w pełni odzwierciedla moją własną wrażliwość. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

  9. Droga matko mojego syna … Dziękuje Pani Magdo za ten tekst. Sprawił ze początek Święta Mamy spędziłam przełykając łzy … Myśląc ciepło o Kobiecie , dzieki której mam mojego syna . Serdecznie pozdrawiam, stając sie wierna czytelniczka Pani bloga. Odnalazłam tam spory kawałek swojej historii i moich przekonań ?

  10. Witaj, czytając Twój post jakbym słyszała swoje myśli. Również jestem mamą adopcyjną i właśnie w takich chwilach często myślę o Kobiecie, która urodziła moją córkę. Dzięki niej mogę świętować 26. maja ?

  11. Piękne słowa…jak stabilną samoocenę trzeba mieć i pewność miłości dziecka, żeby coś takiego napisać. Gratuluję dojrzałości i powiem ci, że choć czytam tego bloga od jakiegoś czasu i trochę ,,cię znam” to ten wpis mnie zaskoczył-pozytywie:)
    wszystkiego dobrego dla wszystkich mam:)

    1. Dziękuję. Jestem pewna, że nie trzeba poniżać drugiego człowieka nazywając go “złą, wyrodną matką, która porzuca dziecko”, by sama poczuć się “dobrą matką”. Każda z nas robi to co potrafi dla swojego ukochanego dziecka. Jedna oddaje, by miało lepiej. Druga zapewnia to “lepiej”. Cel obu jest ten sam. To przecież nie jest konkurencja o miano “lepszej”, czy “najlepszej”. 🙂

  12. Jak ja Pani zazdroszczę… Ada dzięki Pani wyrośnie na mądrego i dobrego człowieka. I dziś, w Dniu Matki mogę tylko sobie życzyć, bym i ja potrafiła tak wychować swoją córkę

  13. Całym sercem podpisuję się pod tym podziękowaniem!!!!! Moja córka ma już 10 lat i wychowuję ją w szacunku do Pani, która ją urodziła bo gdyby nie jej decyzja….nie byłoby naszego życia.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.